Przywołanie, czyli psie (po)rachunki

Jeśli chodzi o przywołanie, to sprawa jest prosta: wystarczy, że nauczysz się rachować tak dobrze, jak Twój pies i przywołanie stanie się dla Was obojga ulubioną komendą! Dlatego w dzisiejszym poście zgłębimy zasady psiej matematyki.

Opisując Sekwencję Łowną mimochodem znów wywołałam wilka z lasu. A właściwie nie wilka, tylko psa, i nie wywołałam tylko przywołam... A i to nie do końca. W każdym razie pojawił się temat, w okół którego krążymy od pierwszego posta. Więc dziś znów go obgadamy. Nie, nie do końca. Aby to w całości ogarnąć zaglądaj tu nadal. Wciąż będziemy o tym mówić, czy to rozmawiając o CS'ach, schemacie "flight-fight", wzmocnieniu i wygaszeniu, czy też w postach o mowie ciała. Ale póki co...


Sytuacja jest następująca:
Idziecie na spacerek. Piękna pogoda, zielona łączka, w zasięgu wzroku ani żywej duszy, spuszczasz swojego najlepszego przyjaciela ze smyczy, a ten wrzuca dwójkę i truchta rozglądając się na prawo i lewo, jakby spodziewał się znaleźć milion dolarów w nieoznakowanych banknotach, usypany w symetryczną piramidkę. W panice przypominasz sobie wszystko co było na blogu o sekwencji łownej i już wiesz, że to nie jest zwykła przebieżka, tylko Scanning, pierwsza faza sekwencji łownej (możesz o tym poczytać w postach: MOWA CIAŁA - SEKWENCJA ŁOWNA, "Obserwacja" - o mądrym Królu z Małego Księcia! oraz SEKWENCJA ŁOWNA - co to takiego? ). Twój milusiński po chwili zwalnia, a Ty rozpoznajesz klasyczną czujność i zdajesz sobie sprawę, że jest niedobrze. Na pewno coś zobaczył lub wywąchał. I kiedy przystaje, a wiązka laserowa puszczona z jego oczu, uszu i nosa skupia się na odległych chaszczach masz już pewność, że należy natychmiast go przywołać! Bo mamy tu klasyczny Alerting, który zaraz przejdzie w Targeting, który bez zbędnej zwłoki przejdzie w Stalking (o którym jest cały osobny post tutaj: MOWA CIAŁA - SEKWENCJA ŁOWNA - Śledzenie - nie zasłaniaj, będę polował!), a wtedy umarł w butach, tryb reaktywny i odwołanie jest niemożliwe... (oczywiście wiesz to wszystko, bo z zapałem co tydzień czytasz posty Akademii i nawet niektóre już znasz na pamięć... No co... ja też mam prawo do marzeń!)
Wołasz więc...
I widzisz, że pies lekko odwinął w Twoją stronę lewe ucho. Czyli usłyszał. Czyli nie jest za późno!
Ale... czy przyjdzie?
CZY PRZYJDZIE ???


No właśnie...
Dotąd skupialiśmy się na rozpoznaniu momentu kiedy trzeba odwołać psa. Ale każde odwołanie składa się z dwóch elementów:
  1. Pies musi usłyszeć i zrozumieć przywołanie
  2. Pies musi chcieć przyjść
I wystarczy, że jeden z tych warunków nie zachodzi, a przywołania nie ma!

W dotychczasowych postach omawialiśmy punkt pierwszy. Dziś zajmiemy się punktem drugim, czyli tym co trzeba zrobić, żeby pies zechciał przyjść, kiedy już nas usłyszy. A to jest akurat bardzo proste! Wystarczy trochę psiej matematyki. Wyobraź sobie, że psy świetnie ją znają. Serio. Na przykład doskonale potrafią odejmować:

 "Blacha pizzy minus kawałek dla Eskimoski, minus dwa kawałki dla Eskimosa to wychodzi... jeszcze pół blachy porzucone i niechciane w kuchni, idealnie DLA PSA. Teraz trzeba tylko poczekać aż na chwilę opuszczą teren!"

Świetnie też dodają i mnożą i tę umiejętność wykorzystują na spacerach. Szczególnie przy przywołaniu! Twój pies, podobnie jak miliony psów na całym świecie, ma opracowane specjalne tabele punktowe. I przyznaje w nich punkty wszystkiemu na świecie. Nie wierzysz? Oto przykładowa tabela punktowa, którą podyktował mi mój Balto:
Oczywiście, to jest tabelka Baltusia, a Twój pies ma swoją. Dlatego w poście Ja cię wołam a ty... nie wracasz! pisałam, że aby przywołanie było skuteczne, trzeba znać swojego psa. Bo musisz umieć szybko w myślach stworzyć taką samą tabelkę i z niej skorzystać.

No, ale wróćmy do matematyki.
Jest spacer. Baltuś wyniuchał sarnę. Nie jest jeszcze w trybie polowania więc mam duże szanse na przywołanie i uratowanie sarnie życia (umówmy się, i tak by jej nie dogonił, ale sarna mogłaby paść na zawał, więc lepiej żeby nie zaczynał). Wołam więc. I wtedy Baltuś zaczyna liczyć:


Widzę z daleka, że Balto mnie słyszy. Odwrócił się, albo tylko na mnie zezuje. Albo zastrzygł lewym uchem... Na pewno usłyszał. Ale nie przychodzi! Wyraźnie się waha! I co teraz?! Wszystko stracone? Pobiegnie, a ja będę go wołać, włócząc się godzinami po tych łąkach, aż umrę to z głodu i wyziębienia?!
No nie koniecznie. Bo ja też umiem liczyć. W końcu jestem informatykiem. I znam swojego psa! Szybko odpalam więc w głowie arkusik kalkulacyjny, ładuję dane z Tabelki Baltusia i robię swoje wyliczenia:

Jest! Bingo! Wyliczyłam, że jeśli co trzy kroki będę go nagradzać pochwałą i zachętą najmilszym z głosów, jeśli pokarzę mu, że mam całą paczkę smakołyków i ten pies który przybiegnie pierwszy dostanie więcej, albo wszystkie (moje psy to Boni i Balto. Boni jest mądrzejsza. To nasza królowa. Baltuś to wie, dlatego zawsze chce to samo co Boni, tylko więcej i bardziej) to wygram z sarną!
Robię więc coś takiego (obejrzyj z dźwiękiem):

Kliknij na bezpośredni link do filmu aby otrzymać lepszą jakość: https://www.youtube.com/watch?v=iTu6H4_GEPw

Ufff! Zadziałało. Czyli jest tak:

Żeby pies chciał przyjść kiedy go wołasz, nie wystarczy, że musisz wydać komendę w chwili, kiedy on może ją usłyszeć (zanim jego mózg wejdzie w tryb reaktywny). Bo to, że usłyszy komendę, nie jest równoznaczne, z tym że przybiegnie.

ŻEBY PRZYBIEGŁ MUSISZ BYĆ DLA NIEGO W TYM MOMENCIE ATRAKCYJNIEJSZY NIŻ TO CO WŁAŚNIE PLANOWAŁ. NAJATRAKCYJNIEJSZY NA CALUTKIEJ ŁĄCE!

A jak to zrobić? Znać swojego psa i wiedzieć co go kręci. Jeśli to jest jedzenie naucz go, że za każde podejście do Ciebie dostaje fontannę smakołyków. Nawet jeśli podchodzi kiedy jest na smyczy. Jeśli to zabawa piłeczką, pokaż mu ją już z daleka, zacznij ją podrzucać z okrzykami radości jak tylko na Ciebie spojrzy. Jeśli Twój pies jest ciekawski, zrób coś na prawdę dziwacznego. Nie wiem... gwiazdę lub szpagat... Jeden mój zwariowany kolega powiedział, że jak jego pies wahał się przy przywołaniu, to on padał na ziemię. Podobno zawsze działało :-) Jeśli jesteś dla psa całym światem, odwróć się i zacznij uciekać. Tylko nie patrz przez ramię, bo potraktuje to jako zabawę. Ty nie musisz go widzieć  - wystarczy, że on widzi Ciebie. Jeśli masz psa który uwielbia pochwały ja Baltuś, załóż mu z nich werbalną smycz jak tylko na Ciebie spojrzy. Jeśli Twój pies konkuruje z innym, pochwal tego drugiego.  Jednym słowem: znajdź sposób na swojego psa. I go używaj przy najmniejszym zawahaniu.

A jeśli nic nie działa? No cóż... W moim pierwszym poście Ja cię wołam a ty... nie wracasz! pisałam, że z psem trzeba zbudować więź. Taką prawdziwą. Opartą na wspólnocie, robieniu razem różnych rzeczy, przyjemnych nie tylko dla Ciebie ale i dla psa, rozumieniu jego pasji, potrzeb i języka. Każdy krok w kierunku głębszej więzi zwiększa Twoją punktację o kolejny punkcik. I przy okazji zwiększa punktację wszystkiego co się z Tobą wiąże: Twoich pochwał, Twoich komend, Twoich decyzji. Więc jeśli nic kompletnie nie działa, to znaczy, że psu potrzeba więcej... Ciebie. Więcej spacerów, więcej głasków, więcej rozmów, więcej wspólnych zajęć. Potrzeba mu tyle Ciebie, żeby zrozumiał, że jak o coś prosisz, to masz ważne powody. Że warto Cię słuchać, nie dlatego, że to na nim wymuszasz, ale dlatego, że właśnie warto. Żeby Ci ufał i wiedział, że to czego oczekujesz jest ważne nie tylko dla Ciebie, ale dla Was obojga. Zbuduj z nim więź prawdziwą i głęboką, a wtedy wróci, bo będzie wierzył, że Ty zawsze wiesz lepiej.
I nie spiesz się, i się nie załamuj początkowymi porażkami. Przywołania uczy się długo. Czasem przez całe życie. W sensie... ludzie się go długo uczą. Bo psy się uczą szybko. Tylko czasem decydują się nie skorzystać. A żeby decydowały tak ja Ty chcesz, to... dużo pracy trzeba włożyć. Nad sobą i nad Waszą relacją, ale nie nad psem.

Bo jeśli będziesz przywołania uczył psa, a nie siebie, to komenda zadziała tylko jeśli pies tak sobie zażyczy. A żeby zadziałała kiedy Ty sobie zażyczysz, to psa trzeba nauczyć siebie, a siebie nauczyć przywołania. Ot i cała tajemnica!

PS.
Jeśli znasz jeszcze jakieś sposoby na podniesienie swojej punktacji w psich tabelach, pochwal się nimi w komentarzach. Kto wie ilu osobom pomoże Twój komentarz.

PS2.
I jak zwykle zapraszam do czytania moich książek: "Psy z piekła rodem, Zdobywca świata" i "Psy z piekła rodem, Odwiedziny w raju". Z nich dowiesz się, ile lat zajęło mi nauczenie się skutecznego przywołania. Caluteńki jeden tom...!


https://www.psyzpieklarodem.pl/




Komentarze

  1. Zamiast zwyklych smaczków mięso które lezakowalo w psiej kurtce od tygodnia i lekko waniaje. Jeśli pies lubi piszczące zabawki to taką właśnie wypiszczeć serenade.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł!! Ja też spróbuję na następnym spacerze. Pierwszy pisk zabawki powinien być cichy, żeby nie zadziałał jak wyzwalacz, ale kiedy pies popatrzy na nas, to można już piszczeć i bawić się i podrzucać i się zachwycać. Niewiele psów będzie wolało pobiec za sarną wobec perspektywy takiej zabawy!

      Usuń
  2. Dzięki. Zastosowałam smycz werbalną - działa. Ta metoda podnosi nam skuteczność przywołań znacznie! Statystyki nam poprawia:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo WY! Psy lękowe uwielbiają pochwały. Jeśli pies jest pewny siebie to pochwałę czyta "ale jestem zaje...fajny". Pies lękowy natomiast jak słyszy pochwalę to myśli "Tak! Ona chce żebym to robił! Dobrze robię! W końcu robię coś dobrze!" Psy lękowe nie mogą oprzeć się pochwale, bo to im mówi, że w końcu robią coś dobrze. Jeśli miały trudne życie i za wszystko było karane (albo nawet za nic) to teraz pochwała daje potężny impuls do działania bo pokazuje, że nie są skończonymi nic nie wartymi nieudacznikami. Że potrafią coś zrobić świetnie. Proszę go chwalić, na maksa!

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź. Nawet sobie nagrałam odwołanie od szukania kreta. Taka moja nagroda, a co:P Chwalimy ile wlezie.

      Usuń
    3. Pani Joanno, cuda!
      Mój pies dziś 2 razy na spacerze przerwał oszczekiwanie psów gdy kucnęłam i założyłam smycz werbalną. Spojrzał taki zawieszony "To co, nie kłócić się?" i podszedł utrzymując kontakt wzrokowy. Widzę, że inaczej reaguję gdy kucam. To zauważyłam w domu i teraz mówię do niego kucając także na spacerkach. Raz to był piesek w oddali, który tylko omiótł go wzrokiem, ale drugi raz biegnące do nas, szczekające dwie suczki. I tak sobie pomyślałam, że im więcej sukcesów z małymi pieskami, to może przy dużych, nawet bez smyczy, też się ogarniemy łatwiej. Mi też jest łatwiej jak wiem, co mam robić. DZIĘKUJĘ za ten filmik i opis, to bardzo pomocne Pani Joanno!
      I jeszcze mój piesek w domu częściej niż dotąd szuka kontaktu wzrokowego i nie wycofuje się tak od razu, gdy go nawiąże (zwykle siadał tyłem). Patrząc na statystyki to jest dużo lepiej dzięki tej smyczy - w domu, na spacerku i nawet w strefie czerwonej czyli na osiedlowych alejkach. No to pracujemy dalej.

      Usuń
  3. Jestem bardzo ciekawa, czy korzystacie też sobie z różnego rodzaju aktywności z psiakami. Nie ukrywam, że widziałam taką propozycję, jak kamizelka ratunkowa dla psa , czyli opcja idealna na to, aby zabrać psiaka ze sobą nad wodę, na łódkę, nad jezioro. Myślę, że każdy mógłby sprawdzić taką propozycję dla siebie na aktywność!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej! Dzięki że zdecydowałeś się skomentować ten post. Proszę nie używaj wulgaryzmów ani mowy nienawiści. Każdy komentarz jest przeglądany pod tym kątem przez moderatora, zanim stanie się widoczny. Pozdrowienia!