MOWA CIAŁA - SEKWENCJA ŁOWNA, "Obserwacja" - o mądrym Królu z Małego Księcia!
Dziś wracamy do sekwencji łownej, żeby przyjrzeć się bliżej jej pierwszej fazie: OBSERWACJI. Jest najważniejsza ze wszystkich, bo jedyna, w której można łatwo przywołać psa. Ale co to wszystko ma wspólnego z Małym Księciem?
Pamiętasz jeszcze tę historię? Przypomnę Ci... Mały Książę był akurat na etapie podróżowania. Każdy z nas ma w życiu taki etap, który niekiedy nigdy się nie kończy, ale zawsze kiedyś się zaczyna. Nic więc dziwnego, że miał go i Mały Książę. Zanim wyruszył na Ziemię i nieodpowiedzialnie oswoił liska, którego następnie porzucił, latał sobie na inne, bliższe planety. A właściwie asteroidy. Na pierwszej z nich, asteroidzie numer 325, spotkał Króla. I to było bardzo pouczające dla nas spotkanie, więc jeśli go nie pamiętasz, przypomnę Ci najważniejszy fragment:
"- Czy mogę usiąść? - spytał skromnie Mały Książę.
- Rozkazuję ci siąść - powiedział Król, podciągając majestatycznie jedną połę gronostajowego płaszcza.
Mały Książę był zdziwiony. Planeta była maleńka. Nad kim Król mógł panować?
- Najjaśniejszy panie - powiedział - proszę mi wybaczyć moje pytania...
- Rozkazuję ci pytać - pospiesznie powiedział Król.
- Najjaśniejszy panie, kim najjaśniejszy pan rządzi?
- Wszystkim - z wielką prostotą odpowiedział Król.
- Wszystkim?
Król dyskretnym ruchem wskazał swoją planetę, inne planety i gwiazdy.
- Tym wszystkim? - spytał Mały Książę.
- Tym wszystkim - odpowiedział Król, ponieważ był to monarcha nie tylko absolutny, ale i uniwersalny.
- I gwiazdy najjaśniejszego pana słuchają?
- Oczywiście - odrzekł Król. - Słuchają natychmiast. Nie znoszę nieposłuszeństwa.
Mały Książę zachwycił się taką władzą. Gdyby on ją posiadał, mógłby widzieć jednego dnia nie czterdzieści trzy, ale siedemdziesiąt dwa, nawet sto, nawet dwieście zachodów słońca bez przesuwania krzesełka. A ponieważ był trochę smutny z powodu swej małej opuszczonej planety, ośmielił się prosić Króla o łaskę:
- Chciałbym zobaczyć zachód słońca. Proszę mi zrobić przyjemność. Proszę rozkazać słońcu, aby zaszło...
- Jeśli rozkażę generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi, albo rozkażę mu napisać tragedię, albo zmienić się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto z nas nie będzie miał racji: ja czy on?
- Jego Królewska Mość - odpowiedział stanowczo Mały Książę.
- Słusznie. Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Jeśli rozkażesz twemu ludowi rzucić się do morza, lud się zbuntuje. Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne.
- Więc jak jest z moim zachodem słońca? - przypomniał Mały Książę, który nigdy nie porzucał postawionego pytania.
- Będziesz miał twój zachód słońca. Zarządzę go. Lecz zaczekam, w mądrości rządzenia, aż warunki będą przychylne.
- Kiedy to będzie? - informował się Mały Książę.
- Hm, hm! - zamruczał Król, badając gruby kalendarz. - Hm, hm, to będzie około... około... to będzie dziś wieczorem o godzinie 19.40. I zobaczysz, jaki mam posłuch."
Cudowny, cudowny tekst! Właściwie mogłabym na tym skończyć ten post, przynajmniej jeśli chodzi związek sekwencji łownej z przywołaniem. A morał z niego jest taki, że jeśli chcesz, żeby Twój pies przychodził ZAWSZE i ZA KAŻDYM RAZEM KIEDY WOŁASZ,
WOŁAJ MĄDRZE!
Czyli tak jak ten Król z zacytowanej opowieści. Wołaj wtedy, kiedy okoliczności będą odpowiednie. Inaczej nic nie wskórasz, będziesz tylko nieskuteczny. I zepsujesz komendę (o psuciu komend napiszę przy okazji postów o wzmocnieniu i wygaszeniu)!
A jeśli chodzi o sekwencję łowną, to właściwy moment i sprzyjające okoliczności są TYLKO w jej pierwszej fazie: OBSERWACJI. I tylko wtedy przywołanie będzie miało sens i przyniesie skutek, a Ty okażesz się Mądrym Królem!
Ale zacznijmy od początku...Jesteś z psem na łące i wszystko idzie gładko, a spacer pozornie jest bajkowy, ale Ty masz złe przeczucia. Albo nagle czujesz napięcie. Albo coś niewidzialnego siedzi Ci na ramieniu i szepcze do ucha "zapnij psa, zapnij psa, zapnij, bo za chwilę coś się zdarzy...". Zapinasz na wtedy z krzaków wyskakuje zając, albo stado saren nagle podrywa się do biegu z traw w których było całkiem niewidoczne.
Znasz to?
Można powiedzieć, że znów Ci się udało. Ale jak? Magia? Szósty zmysł? No cóż... Nazywaj to jak chcesz, ale w istocie, to nie była żadna magia, nie zaingerował kosmos. To uczynił Twój własny mózg. Pamiętasz jak mówiliśmy, że mózg składa się ze starych i nowych części (możesz to sobie przypomnieć w poście: Tryb reaktywny - jak to działa?)? Twój tak samo, jak psa. No i te starsze części Twojego mózgu, tak zwany "zwierzęcy mózg", w którego skład wchodzi np. układ limbiczny, są bardzo wyczulone, na rzeczy, które w zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze ludzie nie byli nawet ludźmi, ratowały nam skórę. Przez cały czas analizują otoczenie, weryfikując zapachy i dźwięki na które nie zwracamy uwagi, analizując obrazy, np. grymasy twarzy mijanych ludzi, bez świadomego udziału kory mózgowej. I dzięki temu szybciej niż nasz mózg analityczny (kora mózgowa) identyfikują zagrożenia. I reagują! Na przykład:
- "Coś kazało mi przejść na drugą stronę i wtedy spadła z tego balkonu doniczka. Gdybym nie przeszedł przez ulicę, to by mnie zabiła" - dźwięk kolebiącej się w podmuchach wiatru doniczki na balustradzie balkonu, został wyłapany i zinterpretowany przez "zwierzęcy mózg" jako zagrożenie, choć kora mózgowa w ogóle nie zwróciła na niego uwagi;
- "Jakoś nie miałem ochoty na ten gulasz, a potem się okazało, że wszyscy co go jedli się zatruli" - możliwe, że nos, który jest częścią "zwierzęcego mózgu" (struktury odpowiedzialne za węch leżą wewnątrz układu limbicznego) wychwycił cząstkę zapachu nieświeżego mięsa ukrytą w morzu aromatycznych węgierskich przypraw tak dobrze, że kora mózgowa ja przeoczyła. Ale układ limbiczny NIE! U uruchomił jądro migdałowate, odpowiedzialne za strach i uczucie wstrętu...
- "ten człowiek mi się nie podobał. Przeszłam na drugą stronę ulicy i zaczęłam biec. W klatce na szczęście natknęłam się na panią Jadzę spod szóstki. Byłam przerażona, choć na prawdę nie umiem powiedzieć czemu. A następnego dnia w sklepiku dowiedziałam się, ze kogoś zgwałcili na naszej ulicy. Jestem pewna, ze to było on!" - Przeczucie? Nie! Nieuświadomione, bardzo trafne czytanie "mowy ciała" innego człowieka przez nasz układ limbiczny, które ocaliło tę kobietę od nieszczęścia!
- "Coś kazało mi zapiąć psa na smycz i całe szczęście bo były tam sarny" - zapewne oko wychwyciło nieregularne falowanie traw, które nie dało się wyjaśnić wiatrem, lub odcień brązu nieco inny od otaczającego krajobrazu, ale kora mózgowa to zignorowała. Za to układ limbiczny wiedział. A ponieważ to on odpowiada za uczucia, czyli zarówno miłość do Twojego psa jak i miłość do saren, zrobił wszystko, żeby Cię powiadomić.
Sęk w tym, że "zwierzęcy mózg" nie potrafi mówić. Mowa jest bowiem bardzo młodą ewolucyjnie umiejętnością, dostępną tylko ludziom i jako taka, umiejscowiona jest w korze mózgowej, a nie w starych strukturach. Stąd, jeśli w analizie jakiegoś zdarzenia nie bierze udziału kora mózgowa, to wnioski z tej analizy nie mogą być ubrane w świadome myśli i słowa. Dlatego sygnały "zwierzęcego mózgu" odbieramy jako coś w rodzaju przeczucia. A czym jest przeczucie? Tajemnica kryje się w samym słowie: przeczucie to niewyjaśnione i niedookreślone uczucie (najczęściej niepokoju), którego źródło jest słabo uświadomione. To w ten sposób układ limbiczny z Tobą rozmawia. Słuchaj go, bo jest bardzo "mądry" i znacznie starszy niż kora mózgowa. Widzisz? Nie nie ma w tym magii. Dlatego zawsze będę powtarzać: słuchaj swojej intuicji. Zawsze. Jeśli ją masz, to znaczy, że Twój "zwierzęcy mózg" wykonuje dobrą robotę!
A jeśli chodzi o przywołanie pamiętaj, że lepiej czternaście razy przywołać niepotrzebnie, niż raz tego nie zrobić, kiedy akurat jest potrzeba. Każde skuteczne przywołanie uczy psa tej komendy, więc warto to robić często. My przywołujemy nasze psy na spacerach po kilka- kilkanaście razy i każde przyjście nagradzamy zachwytem i fontanną smakołyków. Wydajemy majątek na suszone mięso, ale nasze czworonogi są przekonane, że przywołanie to najlepsza komenda na świecie, bo dostaje się mnóstwo uwagi, pochwał i jedzenia za coś co robią z miłości.
Ale wracając do sekwencji łownej. Jej pierwsza faza, "Obserwacja" to jest jednocześnie ostatni moment kiedy możesz przywołać swojego psa. Wszystko co nastąpi później jest już zachowaniem instynktownym w reakcji na wyzwalacz i jako takie wprawia psa w tryb reaktywny (o trybie reaktywnym przeczytasz w poście: Tryb reaktywny - jak to działa? a o instynkcie w poście: Instynkt - czy to się da wyłączyć? ).
No dobrze. To jak dokładnie wygląda faza Obserwacji, kiedy się zaczyna, kiedy kończy i kiedy jest ta ostatnia chwila, żeby krzyknąć "DO MNIE!"?
Faza Obserwacji składa się z trzech mikro-etapów, następujących po sobie w bardzo niewielkich odstępach czasu, a często zmieszanych tak, że widać jedno zachowanie. Dlatego musisz być bardzo uważny. Pod koniec fazy obserwacji, Twój pies może być już "ślepy i głuchy" i nie odwołasz.
ETAP 1 - POSZUKIWANIE CELU
(W literaturze angielskiej używane są zwroty: Scanning czyli skanowanie otoczenia, albo Window Shopping – czyli robienie zakupów przez szybę.)
Pies wie, że na spacerze możemy spotkać zwierzynę łowną. Nie pytaj mnie skąd. Jest drapieżnikiem i wie. Ma to wbudowane. Wchodzicie do parku, lasu czy na łąkę, albo na wały nad rzeką, a on myśli "Ooooo! Świetne miejsce! Na pewno biega tu luzem dużo potencjalnego jedzenia! Rozejrzyjmy się i popatrzmy czy coś z tego da się upolować..."
Są psy, które nie znajdują wielkiej przyjemności w polowaniu, większość jednak uwielbia to robić. Tylko w to chcą się bawić. I będą starały się spróbować swoich sił kiedy tylko zajdą sprzyjające okoliczności. A sprzyjające okoliczności to drzewa, trawa, rzeka i tym podobne, słowem łono natury. Choć oczywiście nie tylko. Psy polują na rozmaite rzeczy, czasem bardzo dziwne, takie jak dzieci czy samochody. Jeden z moich psów uwielbia polować na rowerzystów...
Zapewne pamiętasz z postu o instynkcie, że aby doszło do zachowania instynktownego potrzebny jest wyzwalacz. Wyzwalaczem może być:
1. Zapach
2. Dźwięk
4. Widok
zwierzyny łownej (czyli tego, na co pies lubi polować - wliczając rowerzystów u Boni, quady u Balto, samochody u Raptora, dzieci u suki znajomych i tym podobne).
Dlatego w swoim pierwszym poście napisałam, że do skutecznego przywołania potrzebne jest aby znać swojego psa (proszę przypomnij to sobie z postu: Ja cię wołam a ty... nie wracasz!).
Ważne, żebyś wiedział, co go kręci na polowaniu. Czy idzie z nosem przy ziemi szukając zapachów? Czy jego uszy obracają się jak słoneczniki, tyle że nie za słońcem a za dźwiękami, których nawet nie słyszysz? A może biega z podniesioną głową i co chwilę przystaje i wypatruje? Możliwe, że uwielbia polowanie na gryzonie i zawsze wpada w trawę i tak zabawnie skacze w miejscu ze spuszczoną głową, żeby wypłoszyć je z norek. A może kocha polować na ptaki? Albo jest tak, że miłością największą Twojego psa jest "gruby zwierz" i żadna krowa na polu, ani koń, nie mogą się czuć bezpieczne, kiedy on tam akurat jest? Albo ze wszystkich dzikich zwierząt Twój pies najbardziej lubi polować na koty? Albo na kury sąsiada? Albo na inne psy? A może wyzwalaczem dla niego są biegające dzieci, albo jadące samochody? Polować przecież można na wszystko!
Zanim zaczniesz spuszczać swojego psa ze smyczy musisz to wiedzieć!
Musisz też wiedzieć z jakimi wyzwalaczami zetknie się Twój pies w miejscu, w które się wybieracie. Sorki, ale jak myślałeś, że spacery bez smyczy to sielanka i relaks to... tylko do pierwszego razu kiedy pies zniknie Ci na wiele godzin, a Ty osiwiejesz z rozpaczy. Wyprowadzasz drapieżnika, więc albo się do tego przygotuj, albo będzie płacz!
Przed każdym spacerem zrób listę miejsc w których możecie spotkać wyzwalacze z TOP LISTY Twojego pupila i oznacz je w głowie gwiazdkami. W tych miejscach najlepiej będzie jak potrenujecie chodzenie na smyczy. Na przykład jeśli Twój pies ponad wszystko kocha ptactwo wodne, trening spuszczania ze smyczy możesz zacząć na łące, ale kiedy zbliżycie się do rzeki warto zapiąć bestię. Jeśli pies nie umie odmówić sobie "polowanie na bizona" czyli krowy, niestety przez łąki na których wypasane jest bydło (nawet jak bydła nie ma, to są jego odchody) przejdziecie na smyczy, a spuścisz go nad rzeką. Jeśli ma bardzo niebezpieczny zwyczaj biegania za samochodami w ruchu, zapniesz go przy ulicy, a jeśli goni rowerzystów, będziesz musiał go zapinać zawsze w pobliżu popularnych szlaków rowerowych.
Ale cokolwiek nie zrobisz pies i tak w każdej chwili spaceru będzie się zastanawiał, czy dałoby się tu zapolować. No chyba, że to spacer połączony z pracą, albo zabawą albo w gronie wielu czworonogów, gdzie jest dużo innych bodźców, więc polowanie przestaje być takie ważne. Ale jeśli idziecie sami i to "zwykła" przechadzka, to wiedz, że Twój pies przez większość czasu robi scanning terenu, w poszukiwaniu ofiary.
W mikro-fazie Skaningu, pies ma pełny kontakt z rzeczywistością, bo jeszcze nie działa instynktownie. Po prostu rozgląda się, czy nie ma gdzieś w okolicy czegoś godnego "uwagi", czytaj: upolowania, zabicia i zeżarcia. Albo chociaż upolowania i zabicia, jeśli to coś jest na przykład z blachy bo jest samochodem, albo z gumy, bo jest ulubioną piłeczką i do zeżarcia się nie nadaje.
Poszukiwanie celu może się odbywać "wzrokowo" i "słuchowo", wtedy pies rozgląda się na boki lub biegnie z uniesioną głową i często się zatrzymuje, żeby się czemuś przyjrzeć lub nasłuchiwać.
Na każdym z powyższych zdjęć, moje psy są w pełnym kontakcie. Mogę je w każdej chwili odwołać. Po czym poznaję? Po uszach. Spójrzcie, zawsze jedno z nich jest skierowane lekko w moją stronę. Pies chce wiedzieć czy go nie przywołam. Rozgląda się, ale kawałkiem głowy stara się również, żebym się "nie zagubiła". A ponieważ psy mają bardzo dobry słuch, zapewne z tej odległości słyszą mój oddech, moje kroki i potrafią dokładniej niż GPS określić moje koordynaty. Wiedzą gdzie jestem i je to obchodzi. Wiem, że się mnie pilnują.
Położenie uszu jest bardzo ważne, jeśli chcesz zrozumieć na czym skupia się Twój pies. Naucz się je rozpoznawać po jednym rzucie oka, nawet z bardzo daleka.
W fazie scanningu, pies wykorzystuje wszystkie zmysły. Kiedy poluje na małe gryzonie, najlepszym radarem do zlokalizowania "ofiary" staje się słuch. Na pewno znasz ten obrazek. Niestety nie mam ani jednego takiego zdjęcia, choć większość moich suczek lubiła polować na gryzonie, a trzy miały w tej dyscyplinie tytuł mistrzowski, więc posiłkuję się moimi super flamastrami w 12 kolorach, z których najfajniejszy jest czarny:
A chwilę później następuje to:
A lisy (bliscy ewolucyjni "kuzyni" psów) robią to tak:
Filmik pochodzi z kanału Discovery na YouTube
Co ciekawe, lektor w tym filmiku mówi, że aby dobrze zlokalizować poruszającą się pod śniegiem ofiarę, listek być może wykorzystuje pole magnetyczne ziemi. Jeśli biegun północny znajduje się po jego bokach, skuteczność "trafień" wynosi ponad 75%. Tylko kiedy kierunek północny jest zlokalizowany z przodu, lisek ma kłopoty ze złapaniem myszy. Szokujące, prawda?
A dzięki uprzejmości jednego z czytelników, Pana Dariusza Jerzewskiego, możemy zobaczyć też jak to wygląda w wykonaniu psa. Gwiazdą roli pierwszoplanowej i nowym profesorem w naszej Akademii, specjalistą od polowań na gryzonie, jest BLU:
Film oglądamy dzięki Panu Dariuszowi i Blue
Jeszcze bardziej prawdopodobne, że w poszukiwaniach "ofiary" pies wykorzysta węch. Zawsze musimy pamiętać że węch jest dominującym zmysłem psa (podobnie jak wielu innych zwierząt), co dla nas akurat źle się składa, bo my, razem z wyprostowaną postawą dominującym uczyniliśmy wzrok. Więc choćbyśmy się nie wiem jak starali, nasz nos nigdy, przenigdy, nie poczuje tego co czują psie nosy. Więc jeśli to właśnie zapach będzie wyzwalaczem dla Twojego psa, to masz mniejsze szanse się w tym połapać zanim będzie za późno. Zasada jest więc prosta: odwołujesz psa zawsze kiedy Twoim zdaniem zbyt dużo serca wkłada w "tropienie". A jeśli go odwołasz, puścisz, a on podejmie trop w tym samym miejscu gdzie skończył i z takim samym zapałem, nie ryzykuj tylko zapnij go na smycz i idźcie gdzieś indziej.
Kiedy widzisz takie intensywne węszenie z zamkniętymi oczami, to znaczy, że zapach jest bardzo interesujący. Jest też prawdopodobne, że obiekt znajduje się daleko (co niekoniecznie jest pocieszeniem, bo jak pies zdecyduje się za nim pobiec, to długo będziesz szukał). W takiej sytuacji zwróć na swojego podopiecznego szczególną uwagę i przywołaj go natychmiast kiedy Twoim zdaniem zbyt dużo uwagi zacznie poświęcać temu zapachowi. Bo nawet jeśli pobiegnie i nic nie upoluje, to możliwe, że wróci cały w "perfumach", a Ty będziesz musiał to z niego zmyć. I wyremontować łazienkę. Bo, uwierz mi na słowo, jeśli dotąd tego nie doświadczyłeś, psy najbardziej uwielbiają takie zapachy, których się nie da łatwo wywietrzyć. Oraz takie substancje, których wolałbyś nigdy nie zmywać z psiej sierści...
Podsumowując: w pierwszej mikro-fazie pies widzi, słyszy i reaguje. Możesz go więc odwołać. Dlatego jeśli zauważysz, że w patrzenie, słuchanie czy węszenie pies nagle wkłada zbyt dużo serca, albo kiedy jego ruchy stają się szybsze i jakby ostrzejsze, bardziej nerwowe, przepojone większą intensywnością, albo kiedy zbyt często zwalnia i patrzy laserowym wzrokiem, w czujnej postawie, nie czekaj. ODWOŁAJ! Zawsze za chwilę możesz go przecież puścić znowu. Bardzo namawiam Cię, żebyś w tym względzie ufał swojemu "zwierzęcemu mózgowi". On zauważa dużo więcej niż nasza młoda ewolucyjnie i mało doświadczona kora mózgowa.
ETAP 2 - SKUPIENIE UWAGI
(po angielsku "Alerting")
To bardzo krótka, 1-2 sekundowa faza, w której pies zauważa, że w otoczeniu jest coś wartego uwagi i się na tym czymś koncentruje. TO OSTATNI MOMENT KIEDY MOŻESZ ODWOŁAĆ PSA. Bo za sekundę lub dwie ogłuchnie i oślepnie. To chwila, kiedy jego mózg przełącza się w tryb polowania. W tym trybie pies nie będzie miał świadomego kontaktu z otoczeniem. Będzie tylko reagował na bodźce. W tej fazie mowa ciała psa wyraża CZUJNOŚĆ. Zerknij na post MOWA CIAŁA - 50 twarzy... czujności i naucz się wyglądu czujnego psa. Aby Twoje przywołanie było skuteczne i ZAWSZE działało, powinieneś rozpoznać czujność nawet z bardzo daleka (albo z bardzo bliska). Absolutnie zawsze. I ilekroć ją widzisz, odwołaj psa. Jeśli czujność wynika z sekwencji łownej, na odwołanie masz pojedyncze sekundy.
ETAP 3 - OBIERANIE CELU
(po angielsku "Targeting")
Ta faza następuje tak szybko po pierwszej, że często nie sposób ich odseparować. Pies skupia całą uwagę na obiekcie. Jego wzrok jest bardzo intensywny, a cała rzeczywistość zawęża się do "ofiary". Jeśli jest przy Tobie zrób wszystko, żeby zapiąć smycz zanim ruszy w pościg. Skupianie uwagi i obieranie celu mogą też być tak szybkie, że zmieszają się ze sobą i niemożliwe będzie odróżnienie jednej mikro-fazy od drugiej. Dlatego, jeśli widzisz na spacerze czujną postawę Twojego psa nie czekaj ani sekundy. Przywołaj, a dopiero potem sprawdzaj co to spowodowało. Ostatecznie, im więcej skutecznych przywołań tym lepsze ćwiczenie. Niestety przez to łączenie się faz może się zdarzyć, że pies pozornie w fazie Alertingu (faza druga) staje się nieodwoływalny. Dlatego szybka reakcja to klucz do sukcesu.
PRZEJŚCIE OD ALERTINGU (ETAP 2) -> DO TARGETINGU (ETAP 3)
Przejście psa w tryb reaktywny, czyli w naszym przypadku od Alertingu do Targetingu, nie jest spektakularne. Pies coś zauważa w fazie Alertingu i skupia się na tym coraz bardziej i bardziej aż świat wokół niego (cały świat, z Tobą włącznie) przestaje istnieć. I ten moment w którym to się dzieje, to chwila przejścia do umownej fazy Targetingu.
Przypomina to trochę... zaczytanie. Siadasz wygodnie w rogu kanapy, bierzesz książkę do ręki i przyglądasz się okładce. Aż w końcu uznajesz, że chcesz zacząć czytać. W tym czasie jesteś jeszcze świadom otoczenia. Otwierasz i nieśpiesznie czytasz pierwszy rozdział. Dociera do ciebie szum wody w czajniku - ktoś z domowników robi herbatę, słyszysz szczekanie psa sąsiadów, widziesz, że dzień chyli się ku końcowi... Może nawet poprosisz męża/żonę o zapalenie światła i zaciągnięcie żaluzji. I czytasz dalej. Aż w pewnym momencie fabuła tak cię wciąga, że świat przestaje istnieć. Już nie wiesz gdzie jesteś, bo jesteś tam, w tej książce, razem z jej bohaterami. I jeśli mąż/żona w takiej chwili coś do ciebie powie, nawet nie usłyszysz. Może trąci Cię w ramię i powtórzy pytanie, a Ty spojrzysz na niego lub na nią nie rozumiejąc słów i zastanawiając się kim jest ta osoba i czego od Ciebie chce, kiedy Ty właśnie walczysz ze smokiem, albo ścigasz patologicznego mordercę!
Tylko bardzo uważny obserwator zauważy kiedy czytelnik "wchodzi" w zaczytanie. Przecież nie wstajesz wtedy i nie krzyczysz "ACH! ZACZYTAŁEM SIĘ!". O tym że odpłynąłeś (albo odpłynęłaś, choć ja używam formy męskiej i staram się być w tym konsekwentna, od słowa "czytelnik", które w podstawowej formie też jest rodzaju męskiego. Pewnie dlatego, że kobiety znacznie później niż geneza tego słowa, otrzymały dostęp do edukacji. Nie jest to sprawiedliwe, ale coś musiałam postanowić i forma podstawowa wydała mi się bardziej uniwersalna) świadczą maleńkie znaki. Mimika twarzy staje się inna - nie uśmiechasz się do otoczenia, tylko do swoich myśli. Być może w chwili, kiedy otoczenie jest dalekie od śmiechu. I przeciwnie - inni mogą się śmiać, a Ty będziesz drżeć z przerażenia. Przestaje Ci zależeć na tym jak widzi Cię świat. Już nie siedzisz seksownie na tramwajowym krzesełku, z powodu tego szałowego bruneta który się Ci przygląda (albo brunetki) i wszystko Ci jedno jak wyglądasz. Liczy się wygoda czytania.
I coś podobnego dzieje się z psem. Tylko znacznie szybciej. Wejście w tryb reaktywny rozpoznasz po bardzo nieznacznych sygnałach. Pies przymknie pysk. Może opuścić lub unieść ogon. Zwolni tempo biegu lub całkiem się zatrzyma. Jeśli jest w ruchu może obniżyć nieco "podwozie" i łeb. Jeśli stoi, przeciwnie, wyprostuje się. Targeting czyli "celowanie", "namierzanie". Twój pies będzie wyglądał jakby namierzał cel polowania.
Spójrz na zdjęcia obrazujące przejście z jednej mikro-fazy do drugiej. Najpierw Luna:
Zdjęcia zostały zrobione w trybie zdjęć seryjnych, więc różnica czasu między nimi wynosi ok. 0,1 sekundy. I mniej więcej tyle masz na reakcję, kiedy pies jest w fazie Alertingu (drugiej). Jedyny znak, że sytuacja się zmieniła, to przymknięcie pyska i obniżenie ogona. Jesteś gotów czytać takie mikro-znaki? Jeśli nie, to spokojnie - nie od razu Kraków zbudowano. Nauczysz się. A dokładnie, nauczy się Twój "zwierzęcy mózg". Teraz już wie na co zwracać uwagę. Wszystko jest kwestią treningu.
A teraz inny pies, inne miejsce i inna pora roku i inna parspektywa - od przodu. Czyli coś co rzadko widzimy na spacerach z naszymi diabełkami... Freya:
Widzisz? Dokładnie to samo co u Luny! Troszkę niżej ogon. Przymknięcie pyska...
I trzeci pies: Inka. Inny pies, trochę inne zachowanie. Ale zdjęcie jest ważne, bo pokazuje perspektywę z jakiej najczęściej oglądamy nasze psy na spacerach... czyli tyłem!
Inka była, podobnie jak Freya, pensjonariuszką naszego Domu Tymczasowego. Jest bardzo pozytywna. Z jej pyska nigdy nie schodził uśmiech, nawet jak goniła zające. Życie zwyczajnie ją zachwycało, i my też, i nasz Raptor i spacery. A teraz tak samo zachwyca ją jej stały dom i rodzina, którą kocha nad życie. Z wzajemnością! Inka nigdy nie spuszczała ogona. Taki model. Dlatego u niej Alerting wygląda trochę inaczej. Ogon jest podniesiony a pysk otwarty. Na dwóch fotografiach widzimy lekką zmianę: łeb Inusi wyciągnął się lekko do przodu, a ogon spoczął na grzbiecie, jakby na chwilę zapomniała o trzymaniu go dumnie niczym indiański pióropusz. Inka skupiła uwagę, zapominając na chwilę o wizerunku i wyciągnęła nos, żeby lepiej wywąchać to, co zapewne usłyszała w oddali. Tak, odwołałam skutecznie. Natychmiast. Nie martw się, moje psy zawsze przychodzą.
Jak widzisz sygnały zawsze są bardzo subtelne. Żaden pies szykujący się do polowania nie wywiesza nad głową transparentu z napisem "TERAZ! Teraz mnie odwołaj bo zaraz będę polował!" Dlatego komenda "DO MNIE!" jest taka trudna. Nie dla psów, one ją znają, dla Ciebie. Bo to Ty się musisz nauczyć jak i KIEDY ją używać. Więc od teraz od teraz NIE CZEKAJ! Niech już zawsze:
CZUJNOŚĆ = PRZYWOŁANIE NATYCHMIAST!
Na koniec jak zawsze proszę o komentarze z informacją zwrotną (czyli po polsku: z feedbackiem). A jeśli uważasz post za przydatny, udostępnij go znajomym psiarzom. Im więcej sukcesów w przywołaniu, tym mniej błąkających się, bezdomnych, nieszczęśliwych psów, którym zagubił się dom.
PS. Dziś znów w roli "modeli" wystąpiły: Raptor, Luna, Freya i Inka, oraz Boni, a także psy które spotkaliśmy na swej drodze w czasie sławetnych zajęć z socjalizacji, na które chodziliśmy z Raptorem. Zarówno Raptor jaki i "ladies", to psy, które mieszkały w moim domu. I to one nauczyły mnie wszystkiego, czym dzielę się z Tobą. A uczyłam się NA BŁĘDACH! Popełniłam ich mnóstwo! Jeśli chcesz o nich poczytać i przy okazji setnie się uśmiać zapraszam do lektury moich książek, w których spisałam prawdziwe przygody pensjonariuszy naszego Domu Tymczasowego. I przy okazji moje własne. Książki możesz kupić w dowolnej księgarni internetowej. Mają tytuły "Psy z piekła rodem, Zdobywca świata" i "Psy z piekła rodem, Odwiedziny w raju". Więcej informacji o nich znajdziesz tutaj. Nawet socjalizacja, z której pochodzą zdjęcia brązowego psa też została opisana w jednej z książek i to była... masakra. Na szczęście nikt, oprócz mojego ego, wtedy nie zginął... Ale i tak było GRUBO.
48 yrs old Research Assistant III Emma Aldred, hailing from Victoria enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Taekwondo. Took a trip to City of Potosí and drives a RX Hybrid. czytaj tutaj
OdpowiedzUsuńThe high-stakes players can experience the true highs and lows of the sport. So, if high-stakes player gets fortunate, they will win big sums of money. And vice-versa, if a high-roller gets unfortunate, they lose considerable sums of money. That is why it is important to take a mental observe of the sum of money that you have got} available to 토토사이트 use – and how snug you'd feel to lose this sum of money potentially.
OdpowiedzUsuńWszystko się zgadza, mam podobne obserwacje, tylko mój pies jest dużo szybszy ode mnie i rzadko zdążę go odwołać 🙂, nie ustaję w wysiłkach
OdpowiedzUsuń