Gość w dom, pies... do garażu?

Dziś przerywamy na chwilę sekwencję łowną, bo mamy pilniejsze sprawy. A mianowicie idą ŚWIĘTA. A jak święta to i goście. A pies i goście to czasami prosty przepis na katastrofę...

Pewnie o tym nie wiesz, ale jestem wielką szczęściarą. Bo MAM SIOSTRY. Wiele z nimi kłopotu, bo to nie są grzeczne dziewczynki. Wciąż pakują się w tarapaty, igrają z losem, pyskują i klną, i mają niesłychane talenty do robienia sobie wrogów. Ale są cudowne. I żadnej bym nie zamieniła na nikogo innego. I te moje siostry to moja tajna broń: zawsze mogę liczyć na ich szczerą opinię na każdy temat. A szczególnie w temacie moich tekstów. Potrafią się nimi zachwycać, ale też umieją skrytykować. Gosia zawsze czyta moje książki zanim pokażę je wydawcy i dopiero kiedy mówi, że tekst jest fajny wysyłam go w świat (nie zawsze, jeden tekst kiszę w szufladzie, choć Gosia uważa, że świat na niego czeka). Za to Beata czyta bloga i po każdym poście dzieli się wrażeniami. I ma jakąś szklaną kulę czyt coś, bo jak mówi, że post jest świetny, to zaraz ten post ma 1000 odsłon. A jak mówi, że nudny, albo za długi, to czytelnictwo okazuje się słabe. Więc kiedy po ostatnim poście wspomniała, że:
"Odwołanie jest ważne, ale realnie pies spędza na spacerze średnio jakieś 3 godziny dziennie. Pozostały czas to dom. A w domu dzieją się cyrki... Psy się boją, broją, tęsknią, wyją albo strajkują i nie jedzą, szczekają itp. Czasami muszą też wyjść do ludzi, np. w gości albo do weta i nawet najbardziej posłuszny pies panikuje..."
to już wiedziałam, że i Tobie, drogi Czytelniku, znudził się chwilowo temat spacerów, polowań i przywołania. Dlatego dziś robimy przerwę i zajmiemy się domem, bo tu rzeczywiście dzieją się czasem cyrki. A ponieważ idą święta, a w święta domy są pełne ludzi, dlatego dziś obczaimy temat gości. Oczywiście w połączeniu z suto zastawionym stołem i PSEM.

Święta to czas, kiedy migracje ludów odbywają się nagminnie i z wielkim zapałem. I to zwykle w dwie strony: albo "ludy" przychodzą w gości do nas, albo my zmieniamy się w nomadów i sami idziemy w gości.
Drugi przypadek jest prostszy, bo w końcu zawsze można po prostu nie pójść (i mi się to czasem zdarza - kiedy uważam, że mi i psom będzie lepiej jak zostaniemy, lub kiedy nie ma możliwości zabrania psów, a wizyta jest długa albo daleka), ale też dlatego, że mamy pełną kontrolę nad czasem wizyty i w przypadku jakichkolwiek wątpliwości możemy ją skrócić i wrócić do domu. Możemy też iść, ale nie zabierać psa, zostawiając go samego pod opieką kogoś, kto tego dnia akurat nie "migruje". Opcji jest sporo, więc własne wędrówki znosimy lepiej niż przyjęcia, które sami organizujemy w naszym M.

Czasem jednak decydujemy się PÓJŚĆ W GOŚCI Z PSEM. Wtedy watro pamiętać, że dla psa, oznacza to coś całkiem innego niż dla nas. A jako że w naszej Akademii nauczycielami są psy właśnie, postanowiłam zapytać, jak one postrzegają świąteczne wizyty u rodziny.

Ja: Hej Łobuzy! W te święta jedziemy w gości do cioci Kamili. Będzie kuzyn Leszek, którego nie widziałam... no nie wiem... z siedem lat. Ożenił i z żoną przyjedzie, i z dwójką dzieciaków. To młodsze to całkiem maleńkie, w wózku jeszcze. A starszy ma już chyba z pięć lat. Poza tym poznacie mnóstwo ciotek i kuzynów, których jeszcze nie znacie. Będzie super! Cieszycie się?
Boni: Pełno obcych ludzi w ciasnym mieszkaniu, tak?
Ja: Nop... tak jakby, ale...
Boni: Ja nie jadę!
Balto: A ja jadę, jadę, jadę! Będzie spacerek, duuużo spacerków!
Ja: Baltuś, no nie koniecznie... wiesz... jedziemy tam, żeby się zobaczyć z rodziną, a nie na spacerek...
Balto: NIE NA SPACEREK??!!! To po co? Samochód jest do jeżdżenia na spacerki przecież!
Ja: No tak, ale tym razem będziemy raczej siedzieć u cioci w mieszkaniu. Bo przyjedzie ten kuzyn i...
Boni: A nie mówiłam?! Na mnie nie liczcie. Ja mam swoje lata i nie muszę robić tego czego nie chcę! Sama mówiłaś, że jestem seniorką i mam inne prawa. Nie jadę i kropka!
Balto: Będziemy jechać żeby siedzieć w domu? To po co jedziemy? Możemy siedzieć w domu tutaj. Albo lepiej iść na spacerek! SPACEREK! Na cały dzień!
Ja: Wiecie co, ja też bym tak wolała. Ale są święta, i warto zobaczyć się z rodziną, bo potem nie będzie okazji przez cały rok...
Balto: A to moja rodzina?
Ja: No nie do końca... To moja rodzina...
Balto: Czyli też moja!
Boni: Ech...
Balto: No co wzdychasz! Jak matki to i nasza, nie? Jesteśmy przecież jej dziećmi!
Boni: No więc, jak ci to powiedzieć...
Balto (przerażony): Co? Nie jesteśmy...???
Boni: W sumie to ty może jesteś. Kiedy cię przyniosła do domu byłeś taki maleńki, że prawdopodobnie chwilę wcześniej cię urodziła w jakiejś jamce czy norze. Ale ja chyba nie jestem rodzona. Jestem jej dzieckiem z wyboru...
Balto: Ja też, ja też, ja też! Ja też chcę być z wyboru! Matka, jestem Twoim dzieckiem z wyboru? Urodziłaś mnie w jamce i wybrałaś?
Ja: Tak Baltusiu. Tak właśnie było, a przynajmniej tak to czuje moje serce. To co z tymi gośćmi?
Balto: A będą tam jakieś psy?
Ja: Nie. Na szczęście!
Balto: Szkoooodaaaa!
Boni: I, Q-wa, dobrze! Bo bym zabiła! Ale i tak nie jadę!
Ja: Bonitka, ale ja chciałabym, żebyś pojechała.
Boni: Czemu?
Ja: Bo to daleko. Cały dzień drogi. Będę tęsknić. A tak to będziemy razem!
Boni: Razem... No tak. Dla "razem" warto pojechać. Ale pamiętaj: robię to TYLKO dla ciebie! Nienawidzę chodzić w gości do ciasnego mieszkania, gdzie jest pełno obcych ludzi i w dodatku biegające i wrzeszczące dzieci, gdzie stoły uginają się od jedzenia, ale psy nic nie dostają i gdzie nie ma co robić. I nie ma spokojnego kąta na drzemkę. I wiecznie ktoś obcy chce nas głaskać. I jest bardzo głośno. I niektórzy śmierdzą papierochami. Albo alkoholem. I wciąż się kręcą po całej chałupie i się o nas potykają. To może boleć! I przekręcają moje imię. I cmokają, bez przerwy cmokają. Ile razy można jednego wieczoru przybiec na cmoknięcie. I wciąż, cały czas, się na nas gapią. A przecież każdy wie, że gapienie się w psim świecie jest uznawane za bardzo niekulturalne. Jakby nie było innych miejsc do gapienia, tylko psy... No i te dzieciaki. Są kompletnie nieprzewidywalne. Robią rzeczy które mogą boleć, a jak się na nie warknie, to dostaje się ochrzan. Im wolno wkładać mi paluchy do oczu, a mi nie wolno nawet się skrzywić! Ja się dlatego boję dzieciaków... I ten wielki wujek, który tak głośno się śmieje. Jest taki zwalisty! Jak się nade mną pochyla to śmierdzi piwem i ja się boję, że się w końcu na mnie zwali.  Przez tę zwalistość i przez to piwo... Umieram ze strachu zawsze kiedy podchodzi! W sumie fajna jest tylko pachnąca lodówką ciocia Kamila i jej paróweczki. Możemy tam pojechać kiedy w domu będzie tylko ona?
Balto (patrząc z przerażeniem na Boni): Serio? Tak jest w gościach...?
Boni: Tak może być...
Balto: To ja też nie chcę jechać! Matka, ja nie jadę! Nie chcę paluchów w oczach i cmokania! I wielkiego wujka!
Ja: Nie martwcie się. Znajdziemy wam spokojne miejsce w innym pokoju i poprosimy, żeby nikt was tam nie niepokoił. Położę tam wasze kocyki. A dzieci poprosimy, żeby dały wam spokój. I nie pozwolę na wkładanie paluchów do oczu.
Balto: No i git. A ja sobie sam wybiorę miejsce do leżenia. Na tym stole z jedzeniem!
Ja: Batuś, jak na stole?! Chyba pod...?
Balto: Nie pod. Po co pod...?! Pod nie ma jedzenia. Na stole będę. Tam gdzie pieczona gąska!
Ja: Nie wolno wchodzić na stoły, przecież wiesz. Takie są zasady.
Balto: No tak, ale to są zasady tutaj. A tam mogą być inne. I może można wskakiwać na stół! I ukraść pieczeń! Skąd wiesz?! Musimy to sprawdzić, nie Boni?

No cóż... Tyle się dowiedziałam. Wygląda na to, że dla naszych psów wizyty w gościach są ciężką katorgą. I robią to tylko dla nas. Pamiętaj o tym, jeśli zabierasz je ze sobą idąc z wizytą. Jest też kilka prostych zasad, które mogą znacznie przyczynić się do tego, żeby wizyta nie zmieniła się w armagedon. Oto one:

1. Dla psa:
NOWE MIEJSCE TO NOWE ZASADY

Bardzo możliwe, że Twój pies świetnie wykonuje wszystkie komendy "siad" i "daj łapę", a nawet "do mnie" w domu. Ale kiedy idziecie na spacer, to już... niekoniecznie. Bo nowe miejsce to nowe zasady. I trzeba psa nauczyć tych zasad od nowa. Więc jeśli np. w Twoim domu psu nie wolno wskakiwać na stół i wyjadać obiadu z talerz domowników, to nie znaczy automatycznie, że taka zasada obowiązuje też w innym domu. Dlatego, o ile nie trenujecie chodzenia w gości na tyle często, że Twój pies ogarnia zasady w innych domach, bądź przygotowany na wszystko. To, że pies nie wyrywa udka z kurczaka Twojemu własnemu dziecku to nie znaczy, że nie zrobi tego innym dzieciom w innym domu. W nowym miejscu może się zdarzyć dosłownie wszystko, włącznie z obsikaniem nogi świątecznego stołu zaraz po przyjściu, albo, co gorsza, nogi wuja, kupą na wypucowanym parkiecie gospodarzy, warczeniem na ich dzieci, włażeniem na meble, rozkładaniem się na ich łóżku w sypialni i wylizywaniem sobie jajek, wymuszaniem żywności za pomocą warczenia spod stołu, a nawet kradzieżą świątecznej gęsi wprost z brytfanki. Prawie na pewno w czasie posiłku pies zechce zapakować się pod stół i możliwe, że nogi obcych dla niego osób uzna za ciała wrogie i warte pogryzienia. A już bijatyka z psem gospodarzy kiedy pojawi się świąteczny obiad, o ile zwierzęta nie poznały się wcześniej w innych okolicznościach (co też nie jest gwarancją przyjaznych stosunków, kiedy w grę wchodzi cały półmisek BIAŁYCH KIEŁBASEK), jest prawie gwarantowana.
Dlatego zapomnij o chill-oucie. Jak nie chcesz armagedonu, to oczy musisz mieć dookoła głowy przez całą wizytę. Nie zwalaj też opieki nad własnym psem na gospodarzy - po pierwsze oni nie znają go tak jak Ty, a po drugie, i tak mają pełne ręce roboty i wieczorem padną z wyczerpania bez seksu i mycia zębów.
2. Nigdy nie zdejmuj psu szelek/obroży kiedy jesteście w gościach - będzie Ci łatwiej zapanować nad nim kiedy zechce robić coś absolutnie niedozwolonego.
3. Przed wejściem w progi gospodarzy, weź go na długi spacer. Niech do nowego miejsca wchodzi na tyle zmęczony, żeby marzył wyłącznie o spaniu.
5. Pamiętaj o wodzie. Poproś gospodarzy o miskę, a najlepiej kilka misek z wodą, rozstaw je w ustronnym miejscu i dbaj, żeby zawsze były pełne.  Psu pokaż, gdzie może się napić. W czasie wizyty zaprowadź go tam kilkukrotnie, bo zaraz po przyjściu pies jest w takich emocjach, że potem zapomnieć gdzie jest woda.
4. Przyjdź wcześniej, żeby pies mógł poznać innych uczestników spotkania, zanim jedzenie wyląduje na stole. Jedzenie to najbardziej wrażliwy punkt wizyty (drugi wrażliwy to dzieci) - w czasie posiłku może dojść do zachowań agresywnych, nawet jeśli Twój pies to uosobienie łagodności. Jeśli bywa zaborczy w związku z jedzeniem, odmów sobie obiadu i weź go na spacer kiedy inni będą jedli. Wytłumacz to gospodarzom i przeproś. Niezjedzenie żurku nie jest zbyt wielką ceną za bezpieczeństwo innych przy świątecznym stole. Możesz też zapowiedzieć, że ze względu na psa, dołączycie do towarzystwa po posiłku.
5. Koniecznie zapnij mu adresówkę na obroży - na wypadek gdyby ten właśnie dzień i to obce miejsce Twój pies wybrał na "wielkiego giganta".
6. Jeśli zauważysz, że pies czuje się niekomfortowo, lub zachowuje nerwowo albo impulsywnie, skróć wizytę.
7. Nakarm psa solidnie przed wizytą i nie karm go w nowym miejscu jeśli jest tam pierwszy raz, zwłaszcza w dużym tłumie ludzi. Prawdopodobnie i tak nic nie zje, a miska z jedzeniem podniesie tylko poziom emocji.
8. Poproś aby dzieci gospodarzy schowały zabawki i pluszaki. Pies może uznać, że dobry misiu to rozszarpany misiu. I nie daj Boże, dziecko zechce misia ratować...
9. Przeszkol dzieci (i dorosłych też, jeśli widzisz taką potrzebę) z "instrukcji obsługi" Twojego psa, ze szczególnym uwzględnieniem informacji o tym czego robić nie wolno. Jeśli w towarzystwie jest jakiś rodzic, który uważa, że jego dziecku wszystko wolno, zastrasz dzieciaka pod jego nieobecność... Żartuję... Lepiej zastrasz rodzica! Wystarczy poprosić o podpisanie się pod zrzeczeniem roszczeń jeśli dziecko zostanie pogryzione, lub połknięte bez gryzienia... Nie no, nie poważnie. Znów żartuję... (w internetach wszystko trzeba pisać, bo ktoś może się nie połapać). Po prostu porozmawiaj. Jak to nic nie da, to nie dopuszczaj do kontaktów psa z dzieckiem.  Wiedz też, że możesz bez proszenia o zgodę rodzica zwrócić uwagę dziecku, jeśli jego zabawa z Twoim psem może spowodować sytuacje niebezpieczne. Nie czekaj, aż rodzic upomni swoje dziecko, bo po pierwsze on nie zna Twojego psa (i możliwe, że w ogóle się nie zna na jakichkolwiek psach) i może zwyczajnie nie wiedzieć, że kroi się coś złego. A po drugie to Ty jesteś odpowiedzialny za  zachowanie Twojego zwierzęcia, więc  masz prawo kształtować jego relacje z otoczeniem. Dbaj o to, żeby kontakty psa z dziećmi były zawsze nadzorowane. W gościach czy nie w gościach. ZAWSZE.

To tylko niektóre z ważnych zasad, które ja stosuje zabierając gdzieś moje psy. A Ty? Masz jeszcze jakieś złote rady, które pozwalają przetrwać imieniny u cioci, lub rodzinne święta w towarzystwie Twojego nieznośnego wilka? Jeśli tak, to podziel się nimi w komentarzu. Bo wiadomo, że zbiorowa mądrość, jest zawsze mądrzejsza niż najmądrzejsza mądrość indywidualna. No, a przede wszystkim:

ZAWSZE ZAPYTAJ CZY MOŻESZ PRZYJŚĆ W GOŚCI Z PSEM!

Zawsze! I jak Ci odmówią to się nie dąsaj. Tak może być. Twój pies to Twoja rodzina, a nie koniecznie rodzina Twojej teściowej czy znajomych. Trzeba uszanować ich opinię dotyczącą ich własnego mieszkania. Pomyśl sobie, że kiedyś Ty będziesz teściową (albo teściem) i też będziesz chciał, żeby dzieci rozumiały, kiedy kategorycznie się nie zgodzisz, żeby na przykład odwiedziły Cię ze swoją hodowlą jadowitych pająków. I masz do tego prawo. Daj więc takie samo prawo swojej teściowej!

Tak, wiem... Ty byś pozwolił...
No dobrze...

A co się dzieje, jak to DO CIEBIE PRZYCHODZĄ GOŚCIE?
Jak postąpić z psem? Schować go w garażu na cały dzień? Wywalić na podwórko i niech tam żałośnie wyje i drapie w drzwi, kiedy wy będziecie raczyć się świąteczną gęsią? Niech patrzy przez szybę, wzrokiem "Dziewczynki z zapałkami", rozrywając Ci serce na strzępy...?
Hmmm...
No więc mój rozsądek mówi, że to jest jakieś wyjście. Serio. Jeśli nie masz lepszego pomysłu, to wyślij psa do ogrodu na cały dzień, zapewnij mu wodę, jedzenie i rozrywki i niech tam sobie drzemie...
Chociaż mało prawdopodobne, że będzie drzemał...
Raczej stanie pod drzwiami tarasowymi i zrobi wszystko, żebyś się poczuł jak ostatnia świnia, podlec i zwyrodnialec, jak niegodny rodzic, pozwalający na cierpienie, osamotnienie i rozpacz swoich niewinnych, wygłodniałych, porzuconych dzieci...
A więc może jest jakaś alternatywa?
Zanim wspólnie ją wymyślimy, zastanówmy się co Twój pies sądzi o wizytach gości...

Zacznijmy od tego, że Twój pies wie, że mieszka w ludzkiej rodzinie. Wie też, że ta rodzina jest zbudowana podobnie jak stado. Bo w istocie stado to nic innego jak grupa rodzinna, składająca się z  ojca i matki, którzy mają prawo do rozrodu i przewodzą grupie, oraz z kilku miotów ich dzieci, a czasami również z ich braci i sióstr, a także ze starszych, spokrewnionych osobników. Podobnie do ludzkich rodzin wielopokoleniowych, prawda?
No byłoby podobnie, gdyby ludzkie wielopokoleniowe rodziny mieszkały w jednym wspólnym miejscu. Niestety w naszych czasach i na naszej szerokości geograficznej to się rzadko zdarza. Podstawową jednostką rodzinną prowadzącą wspólne gospodarstwo są najczęściej rodzice i ich niepełnoletnie dzieci, rzadziej z "dziadkami" z jednej ze stron. I to właśnie te osoby, zamieszkujące wspólną przestrzeń są do naszych psów "stadem rodzinnym". Każda inna osoba, odwiedzająca nasz dom, nawet jak to jest Twój ukochany brat, mama lub tato, jest OBCA.
A obcy dzielą się na "ZNANYCH OBCYCH" i "OBCYCH OBCYCH". I ten podział nie ma nic wspólnego z więzami krwi. Jeśli Twoja matka (lub teściowa) mieszka 400 km od Ciebie i odwiedza Cię raz w roku na święta, jeśli Twoja ukochana siostra żyje w Londynie skąd przylatuje tylko na 1 tydzień w roku, żebyście sobie urządziły babskie wakacje w górach (na które nie zabierasz psa, bo to BABSKIE wakacje), albo Twoje dzieci wyprowadziły się do Kanady zanim do domu wzięliście psa, to te wszystkie osoby dla Twojego czworonoga BĘDĄ OBCE! I nawet jeśli was odwiedzą w święta i okażą się miłe i przyjazne, nie będzie to wcale znaczyło, że stały się częścią Waszego stada.

Idea gości jest dla psów kompletnie niezrozumiała. Zapraszanie "obcych obcych" do miejsca gdzie stado odpoczywa i czuje się bezpiecznie, a tym bardziej dzielenia się z nimi posiłkiem, nie mieści się psom w głowach!

Wyobrażasz sobie stado wilków, które przyjmuje w odwiedzinach inne stado wilków i mówi: ależ wejdźcie proszę na nasz teren, zapraszamy, tu jest świeżo upolowana tłuściutka gąska, którą możecie sobie zjeść. I dają tę gąskę obcym wilkom, zamiast członkom własnego stada (czytaj: Twojemu psu)!
No każdy normalny wilk by padł trupem na coś takiego!

Dlatego dla Twojego psa zaproszenie gości, których nie zna (obcych obcych) jest szokiem: "niby ci Eskimosi mądrzy, a tu taką głupotę walnęli! Zdradzili OBCYM naszą kryjówkę!" i rodzi zawsze negatywne uczucia.

W przyrodzie takie odwiedziny zawsze bowiem są wrogie. Jeśli jedno stado wilków odwiedza inne stado wilków, to nie po to, żeby sobie wspólnie pogawędzić nad posiłkiem z gąski, ale po to aby przejąć to miejsce i odebrać zasoby. A że bezpieczna kryjówka i zapasy jedzenia gwarantują przetrwanie, takie "odwiedziny" są traktowane jak zwyczajna napaść i na coś takiego stado daje zdecydowany, krwawy odpór. Nikt tu nikogo nie ugaszcza, ani nie zaprasza. W ruch idą kły i pazury, i wiele wilków traci życie w obronie swojej rodziny.

A dlaczego mówię o wilkach?
Wilki, protoplaści naszych psów domowych, chodzą po Ziemi od co najmniej 300 000 lat. I tyle samo kształtowały się ich mechanizmy socjalne, mowa ciała i zachowania instynktowne.
Udomowienie psa nastąpiło gdzieś pomiędzy 18 000 a 32 000 lat temu. Ale nie od razu człowiek kształtował jego zachowanie. Przez bardzo długi czas pół-udomowione wilki po prostu żyły przy ludziach, a człowiek w zamian za pożywienie czerpał korzyści z ich naturalnych, instynktownych zachowań. Między innymi potrzeby obrony stada nawet kosztem własnego życia. Pierwsze próby kształtowania zachowań pojawiły się wraz z kształtowaniem ras. Za najstarszą potwierdzoną archeologicznie rasę, uznaje się obecnie charta Saluki. Rasa ukształtowała się na Bliskim Wschodzie (tereny dzisiejszej Syrii, Mezopotamii, Persji i Egiptu).  Pierwsze sumeryjskie wizerunki psów przypominających dzisiejsze saluki liczą sobie 7000 lat.

Rozmyślając nad zachowaniem naszego czworonoga, musimy pamiętać o tych danych:
-> 300 000 lat kształtowany się i utrwalały zachowania pierwotne,
->     7 000 lat my je modyfikujemy.

Przyjmowanie wody i oraz zdobywanie i przyjmowanie pożywienia są zachowaniami instynktownymi. Pisałam o tym w poście "Instynkt - czy to się da wyłączyć?". Jeśli nie miałeś jeszcze okazji, to koniecznie teraz go przeczytaj - do tej wiedzy odwołuję się w dosłownie każdym swoim poście. Więc skoro to zachowania instynktowne, to mają swoją fazę spełniającą, w czasie której emocje i chemia mózgu są tak silne, że blokowane jest świadome myślenie i w ogóle kontakt z otoczeniem. Zajrzyj do postu: "Tryb reaktywny - jak to działa?", żeby dokładnie zrozumieć to zjawisko. Na prawdę warto. Poznasz lepiej swojego psa ale i siebie.
Te wszystkie rzeczy: długi okres budowania zachowań pierwotnych i krótka ewolucyjnie faza ich modyfikacji, sekwencja instynktowna i tryb reaktywny, sprawiają, że Twój pies odbiera przyjazd gości w sposób bardzo pierwotny. Czyli bardziej jak najazd Tatarskiej hordy, po którym płoną wsie, mężczyźni wiszą bez ducha wbici na pale, a obdarte i zgwałcone kobiety łkają na pogorzeliskach, niż jak przyjacielską biesiadę przy stole. Tylko jeśli prowadzisz bardzo towarzyski, otwarty dom, Twój pies nie będzie miał "Tatarskiego problemu". Jeśli natomiast "trenujesz" z nim przyjmowanie gości raz na kilka miesięcy, zdecydowanie nie będzie to dla niego komfortowa sytuacja.
Kiedy nasze progi przekracza ktoś dla psa obcy (nawet jeśli to Twoja mama), to on natychmiast wchodzi w stan podniesionej czujności. A w tym stanie układ limbiczny (zajrzyj proszę do postu o trybie reaktywnym) przejmuje kontrolę, bo emocje są bardzo wysokie. Dlatego kiedy zaczyna szczekać na mamusię, uspokajanie go nie ma sensu. On nawet Cię nie słyszy, bo jego jądro migdałowate odpowiedzialne za strach jarzy się na czerwono jak milion czerwonych lampek:

OBCA!!! 
ZAGROŻENIE!!!
NIE WPUSZCZAĆ DO DOMU!!!
PILNOWAĆ LODÓWKI!!! 
BRONIĆ STADA!!!
EWAKUOWAĆ DZIECI!!!

I kiedy Twoja mama wyciąga ręce, żeby wziąć w ramiona swojego pierworodnego wnusia, to spodziewaj się najgorszego. Obrona potomstwa jest też zachowaniem instynktownym. A skoro dla Twojego psa Wasz dom i Wasza rodzina to stado (czyli grupa rodzinna), będzie Twoich dzieci bronił jak swoich. Bo w stadzie wszystkie dzieci są nasze!
Oczywiście możesz przed imprezą usiąść ze swoim psem i rozrysować mu na grafach i mapach myśli, kto jest dobry, a kto zły, i co wolno, a czego nie wolno, kiedy przyjdą goście. Ale nie radziłabym. Psy wprawdzie znają wiele słów ale zwracają uwagę tylko na niektóre, takie jak "spacer", "miska" i "lodówka". Więc bardzo możliwe, że Twoje tłumaczenia zrozumieją całkiem odwrotnie. Dlatego, zamiast tłumaczyć psu, lepiej wytłumaczyć to ludziom. A dokładnie Twoim gościom...

Jeśli więc szykujesz świąteczny obiad, na którym spodziewasz się "obcych obcych" dla swojego psa, spróbuj dobrze wszystkich przygotować do tego wydarzenia:
1. Przekazując zaproszenie, poinformuj przyszłych gości o tym jakiego zachowania oczekujesz przy przywitaniu z psem i w trakcie pobytu.  Poproś, aby ograniczyli zachowania, które pies uznaje za ofensywne: gapienie się, zbliżanie (szczególnie po linii prostej), stanie na wprost, machania do psa/nad psem rękami, cmokanie, używanie jego imienia bez przerwy, rozmowy głośnym, podekscytowanym tonem. Przekaż jak będzie wyglądało powitanie, poproś aby pozwolili psu się obwąchać bez kontaktu wzrokowego i prób głaskania. UWAGA! Nigdzie nie jest powiedziane, że wszystkich gości musisz zaprosić na tą samą godzinę! Wprost przeciwnie. Poproś, żeby przyszli w odstępach 15-30 minutowych, dając psu czas na oswojenie się z kolejnymi osobami. Możesz też odizolować psa na czas wprowadzenia grupy gości do domu, i wpuścić kiedy wszyscy zdejmą kurtki, rozdadzą całusy i uściski, i usiądą w fotelach. Jeśli masz więcej niż jednego psa - wpuszczaj je do towarzystwa po kolei. Ale uwaga: długie oczekiwanie zwiększa ekscytację - psy wiedzą że w domu są obcy, słyszały dzwonki do drzwi i powitania, i czekając mogą jeszcze bardziej się nakręcić.
2. Przed przyjściem gości zabierz psa na forsowny spacer. Niech będzie zmęczony.
3. Nakarm go po spacerze, ale przed przyjściem gości.
4. Schowaj "ludzkie" jedzenie. Niech nie leży na stole w chwili kiedy obcy dla psa ludzie będą przestępować próg.
5. Załóż psu szelki i obrożę z adresówką i niech pozostanie w nich przez cały dzień. Nie wiadomo co mu strzeli do głowy, a w szelkach lepiej nad nim zapanujesz. Może też zdecydować się na opuszczenie lokalu razem z jednym z gości wychodzących "na fajkę" albo "do samochodu, po pieluchy dla Damiana". Lepiej więc żeby miał na sobie adresówkę.
6. Staraj się nie ekscytować. Pamiętasz? Pies słyszy i czuje Twój nastrój (pisałam o tym w poście: "MOWA CIAŁA - co jest ważniejsze głowa czy ogon?" - zerknij tam jeśli dotąd nie miałeś okazji) Ekscytację może pomylić ze zdenerwowaniem, a to zdenerwuje i jego. Przywitaj się spokojnym tonem, bez pisków i śmiechów. I pozwól psu na przywitanie, zanim zaprosisz gości dalej do domu. Ma takie samo prawo jak każdy z domowników, "poznać wroga" zanim wpuści go na swój teren.
7. Szczególną uwagę poświęć dzieciom. Opowiedz im o psie i o tym co lubi, a czego nie. Pokaż właściwy sposób kontaktu. Pozwól na głaskanie tylko kiedy pies jest spokojny.
8. Podaj jedzenie dopiero jak pies w pełni oswoi się i zaakceptuje gości. Jeśli mimo upływu czasu pies wciąż jest podekscytowany, na czas posiłku zamknij go w innym pomieszczeniu. Nawet jak pies zachowuje się spokojnie, przekaż gościom, żeby nie próbowali głaskać go w trakcie posiłku, ani karmić kęskami ze stołu. To się może źle skończyć, bo na ich dłoniach jest pełno zapachu jedzenia. Po posiłku pozbieraj resztki ze stołu i poproś gości żeby umyli ręce (szczególnie dzieci). Nie powinni zbliżać się do psa z zapachem pożywienia na dłoniach.
9. Dzieci nie powinny przynosić do Twojego domu swoich zabawek. Pies może uznać, że te zabawki powinny być jego i zrobi się draka.
10. Pochowaj zabawki psa. Może się okazać że pies nie zechce aby ktoś ich dotykał, choćby przypadkiem, a już zdecydowanie, żeby brał w dłonie i memłał celowo. To są przecież JEGO zabawki. Zwróć na to uwagę szczególnie jeśli wśród gości będą dzieci.
11. Przyucz gości, a szczególnie dzieci, gdzie jest psie "zamawiam". Może to być ulubione posłanie psa lub jego kenel. Poproś wszystkich, żeby nie zbliżali się do psa jeśli uda się w to właśnie miejsce. Twój czworonóg ma prawo do chwili spokoju i musi mieć miejsce gdzie może schować się przed całym tym zgiełkiem.
12. Nie pozwól dzieciom biegać po domu w trakcie posiłku, jeśli pies nie jest odizolowany. Maluch biegający po domu z panierowanym skrzydełkiem w rączce, może dla Twojego psa wyglądać jak apetyczna gąska. I nieszczęście gotowe. Nawet jak dziecko nie trzyma jedzenia w dłoniach, jego zapach jest na buzi malucha. A stąd tylko krok do pogryzienia w twarz.
13. Każdą zabawę z dziećmi trzeba nadzorować. Nawet jak masz najłagodniejszego psa na świecie, to dzieci bywają nieprzewidywalne. Poza tym istnieje różnica rozmiarów i albo pies może swoimi gabarytami zrobić krzywdę dziecku, albo odwrotnie.
14. Zamiast deseru, zaproś gości na wspólny spacer z psem. Wszyscy na tym skorzystają.

To są moje zasady. A Ty masz swoje? Może podzielisz się w komentarzach radami, jak organizujesz przyjazdy gości na święta, albo jakie problemy nasz ze swoim psem i jak próbujesz sobie z nimi radzić. To może być ciekawa dyskusja!

Zanim wypracowałam "działający" schemat pobytu gości w naszym domu, przez wiele lat popełniałam w tym względzie masę błędów. Niektóre kończyły się koniecznością remontu mieszkania, inne zerwaniem "stosunków dyplomatycznych" z ulubionym wujostwem.
Jeśli chciałbyś o tym poczytać zapraszam do lektury moich książek "Psy z piekła rodem, Zdobywca świata" i "Psy z piekła rodem, odwiedziny w raju". Więcej informacji o tych książkach znajdziesz tutaj, a kupić je można w dowolnej księgarni internetowej.

https://www.psyzpieklarodem.pl/









Komentarze

  1. Ja jednak miałam nadzieję na kontynuację sekwencji łownej... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie już wkrótce. Najlepszy jej kawałek czyli stójka. To jest mega ważne, żeby ją umieć rozpoznawać i wiedzieć co robić, bo w tym stanie łatwo wyzwolić pościg czy inne zachowanie apetecyjne. Ale wiedza musi się uleżeć i powinna być też przekładana na praktykę, więc warto robić sobie przerwy, żeby dać umysłowi czas na analizę i syntezę z rzeczywistością. I dziś mamy przerwę, bo temat gości jest już w głowach większości z nas i warto go podjąć zawczasu. Bo właściwa organizacja wymaga trochę wcześniejszych przemyśleń (np. na jaką godzinę zaprosić gości, żeby zdążyć wyspacerować psy, albo jak ich zapraszać, żeby wszyscy nie przyszli na raz, albo w którym momencie wpuścić psy do przywitania).

      Usuń
  2. 51 year-old Account Coordinator Briney Kesey, hailing from Brossard enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Driving. Took a trip to Madara Rider and drives a Sonata. przydatne strony

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej! Dzięki że zdecydowałeś się skomentować ten post. Proszę nie używaj wulgaryzmów ani mowy nienawiści. Każdy komentarz jest przeglądany pod tym kątem przez moderatora, zanim stanie się widoczny. Pozdrowienia!