Zagadka wybuchających poduszek, czyli LĘK SEPARACYJNY oraz życie uczuciowe psa

Gdyby psy umiały mówić, zagadka wybuchających poduszek, podartych materacyków, tapet, które same odpadają ze ścian pod nieobecność właścicieli, książek które same gubią strony, dezintegracji telewizyjnych pilotów oraz dziwnych transformacji drzwi wejściowych już dawno byłaby rozwiązana. A tak naukowcy z całego świata wciąż się nad nią głowią. Na szczęście jestem ja i umiem mówić w imieniu psów. Więc już spieszę z wyjaśnieniem.

Jako, że w naszej Akademii uczą psy, to do nich poszłam w pierwszej kolejności z pytaniem o co chodzi z tymi rozprutymi poduszkami. I czemu one giną tylko pod naszą nieobecność. Usłyszałam, że to są jednostkowe przypadki, bardzo rzadkie, a cała sprawa jest niewarta uwagi i mam się nią nie zajmować. Ale się nie poddałam i dociekałam dalej. Wtedy pojawiła się kolejna wersja, że pod nieobecność ludzi przez domy przetaczają się tornada i to one niszczą poduszki, drą psie posłania na strzępy oraz obgryzają drzwi, a także niektóre książki. A w ogóle to sprawa jest nieważna i niewarta zainteresowania. Ja jednak wciąż się nią interesowałam i wtedy, po długiej naradzie psy podały mi trzecie wyjaśnienie: doszło do ZMOWY PODUSZKOWYCH PRODUCENTÓW! Sprawa jest szeroka i rozwojowa, i głośna w psich kręgach. Bardzo możliwe, że umoczone zostały także kocyki, posłania, materacyki, a nawet ludzkie meble: łóżka, kanapy, wersalki, materace sprężynowe. Kręgi zbliżone do źródeł twierdzą, że w zmowie prawdopodobnie biorą udział również pluszowe misie i PIŁKI!
A wszystko przez WIOSNĘ. Podobno to na jej zlecenie, w wyżej wymienionych przedmiotach umieszczono BOMBY AUTODESTRUKCYJNE z zapalnikiem czasowym i czujnikami białkowymi. Zapalniki włączają się automatycznie między marcem a czerwcem (ale nie tylko!), wyłącznie kiedy w pobliżu nie ma ludzi. Albo są, ale nie patrzą. Jedynymi świadkami są psy, zwłaszcza te zrzeszone w Akademii Psów z Piekła Rodem. Zwierzęta zgodnie zeznają, że moment wybuchu jest STRASZNY! PRZERAŻAJĄCY!! OKROPNY!!! I nic a nic nie jest zabawny, tak w ogóle to nawet nudny trochę, psy się wcale nie cieszą wtedy. Tylko się wystraszają na śmierć!

Hmmm...

Ta trzecia teoria wydała mi się nawet zbliżona do prawdy. Zwłaszcza, jeśli te "bomby autodestrukcyjne" nazwiemy PSIMI EMOCJAMI!


Zawsze pisząc post sprawdzam dokładnie teorię, którą przedstawiam. Wiedzę czerpię z wielu książek z mojej psiej biblioteczki, ale przeszukuję też internet, żeby sprawdzić, czy dana porcja informacji się nie zdezaktualizowała, czy nauka ma w tym obszarze jakieś najnowsze odkrycia do zaoferowania. Czasem zajmuje mi to wiele godzin i dni, szczególnie jeśli trafię na jakiś pasjonujący temat.

Nie inaczej było, kiedy pisałam post o działaniu psiego (i ludzkiego) mózgu. Możesz go przeczytać tutaj: Tryb reaktywny - jak to działa? Polecam - to jeden z najpopularniejszych postów na całym blogu. Ponieważ sporo uwagi poświęciłam wtedy układowi limbicznemu odpowiadającemu między innymi za przetwarzanie emocji, przewaliłam polski i angielski internet w poszukiwaniu najbardziej aktualnych informacji. Chciałam nawiązać również do tego jak psi mózg przetwarza emocje (choć po namyśle uznałam, że temat wart jest osobnego postu). Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że właściwie świat naukowy nie zajmuje się tematem! Wiedza opublikowana w książkach, 10-20 lat temu, jest wciąż aktualna i nie poczyniono w tej materii dużych odkryć. Owszem istnieją badania nad emocjami ludzi oraz ssaków naczelnych, ale psy... Tym nikt sobie szacownych głów nie zaprząta. Nawet budowa psiego mózgu jest w świecie naukowym tematem nie wartym głębszych analiz. A przecież psy, to jedyny gatunek zwierząt, który był zdolny do stworzenia silnej, autentycznej więzi z innym gatunkiem, na tyle potężnej, żeby temu innemu gatunkowi (czyli ludziom) nie tylko zawierzyć życie, ale aby być skłonnym własne za nas oddać w potrzebie! Znacie lwa lub choćby kota domowego zdolnego do czegoś takiego? Nie. Żadne inne zwierze nigdy nie odda życia za przedstawiciela innego gatunku. Nigdy. A psy są do tego zdolne. Osobiście uważam to za coś tak niebywałego i niespotykanego, że gdybym była naukowcem niczym innym bym się nie zajmowała.

Ale mimo skąpych źródeł ludzkość coś w tym temacie wie, choć wiedza ta jest bardzo rozproszona i pofragmentowana. Ja postaram się dla Ciebie złożyć ją w całość.  Zacznijmy od tego czym są emocje. Oto co na ten temat mówi słownik PWN:

emocja [łac. emovere ‘poruszać’],
psychol. we współczesnej psychologii system obejmujący uczucia, uznawane za składnik subiektywny, pobudzenie fizjologiczne wraz ze specyficzną ekspresją oraz zmiany zachowania. 

Można wyróżnić 3 podstawowe elementy składowe procesu emocjonalnego: 1) zmiana poziomu aktywacji organizmu (na ogół wzrost), odczuwana jako pobudzenie emocjonalne, 2) znak emocji — dodatni lub ujemny, czyli odczucie przyjemności lub przykrości (reakcja afektywna), 3) specyficzna treść, zależna od charakteru bodźca, decydująca o sposobie doświadczania i przejawiania się emocji. Emocja „dąży” do szybkiego rozładowania w reakcjach ekspresyjnych oraz impulsywnych czynnościach; zablokowanie reakcji rozładowujących emocje prowadzi do jej przekształcenia się w napięcie emocjonalne (np. nastrój agresywny, niepokój, przygnębienie). Regulacyjny wpływ emocji przejawia się w: a) wzbudzeniu dążenia podmiotu do podtrzymania kontaktu z obiektem, gdy jest on źródłem emocji dodatnich, i unikania go, gdy wywołuje emocje negatywne (istnieją jednak sytuacje, w których tolerancja na bodźce negatywne znacznie wzrasta), b) wpływie na energię i sprawność działania (umiarkowane natężenie emocji sprzyja wysokiej sprawności, wysokie i niskie — obniża sprawność), c) akcentowaniu w procesach percepcyjnych, myślowych i pamięciowych informacji zgodnych z treścią przeżywanej emocji.

Cudowna, prawie matematyczna definicja, która wiele tłumaczy, jeśli chodzi o wybuchające poduszki! Widzimy więc, że:
1. Emocje to cały proces, a nie chwilowy stan. Mówimy więc o procesie emocjonalnym.
2. Emocje mają swój znak: + lub - (pozytywna lub negatywna),
3. Emocje mogą narastać w czasie lub maleć,
4. Treść procesu emocjonalnego, czyli specyficzne zachowanie, zależy od bodźca który ją wyzwolił,
5. Jeśli emocje są pozytywne to dążymy do utrzymania kontaktu z bodźcem, a jeśli jest negatywne, to staramy się go unikać.
6. Emocje dążą do szybkiego rozładowania w ekspresyjnych, impulsywnych czynnościach.

A więc całe psie (i nasze) życie uczuciowe możemy sprowadzić do prostego schematu:

Mamy więc następujące kroki:
1. Wyzwolenie emocji poprzez bodziec
oraz
2a. Wygaszenie emocji z upływem czasu
lub
2b. Narastanie emocji
3b. Ekspresja emocji
4b. Rozładowanie emocji

Każda emocja działa w ten sposób. Ma swój wyzwalacz, jest rozciągnięta w czasie i, o ile nie wygaśnie, to narasta aż do ekspresji, która uwalnia nagromadzony ładunek emocjonalny. 

Jak to działa? Podam Ci przykład. Wyobraź sobie, że idziesz do pracy. Robisz kawkę i zasiadasz przy biurku gotów radośnie oddawać się obowiązkom służbowym przez calutki dzień. I wtedy dzwoni szef. I mówi coś, co tak Cię wkurza, że zapominasz języka w gębie. Odkładasz słuchawkę i przez chwilkę nic nie robisz. Siedzisz po prostu. A emocje wcale nie maleją. Rosną. Bardzo! I się w Tobie gotuje! W końcu wstajesz, strzelasz drzwiami od pokoju i idziesz ochłonąć. Wybiegasz na ulicę i po prostu idziesz i dopiero po jakiś 10-15 minutach uspokajasz się na tyle, że możesz pomyśleć o tym co się stało. Znasz to? Ja tak. I znają to doskonale nasze psy.

Naukowcy obserwowali psy i małe dzieci. Na tej podstawie wysnuli hipotezę, że rozwój emocjonalny psów jest taki, jak ośmiomiesięcznego dziecka (jednocześnie rozwój intelektualny psów szacuje się na poziom ludzkiego trzylatka). Na tej podstawie określili, że podobnie jak starsze niemowlę, pies odczuwa 8 stanów emocjonalnych (i bardzo wiele ich kombinacji): 
1. ZASKOCZENIE (+ lub -)
2. OCZEKIWANIE (-)
3. STRACH (-)
4. ZŁOŚĆ (-)
5. RADOŚĆ (+)
6. SMUTEK (-)
7. WSTRĘT (-)
8. MIŁOŚĆ (+)

Ta lista jest bardzo ważna i warto ją zapamiętać. Widzisz w niej coś, co cię zaskakuje? Ja tak, dwie rzeczy.  A dokładnie: "OCZEKIWANIE" i "WSTRĘT". Wcześniej nie sądziłam, że to są emocje. Ale kiedy się o tym dowiedziałam, wiele rzeczy stało się jasnych, ale przede wszystkim jasny stał się mechanizm lęku separacyjnego.

LĘK SEPARACYJNY

Dotyka on wiele psów.  I nie od dzisiaj domorośli mędrcy i psi behawioryści łamią sobie głowy, jak go "wyleczyć".  Ale moim zdaniem, bez zrozumienia jego istoty wyleczyć się nie da. Działania podejmowane na podstawie "cudownych sposobów" opisanych w kolorowej prasie, lub kopiowanie tego co zadziałało u kogoś innego, mogą wcale nie przynieść porządanych skutków, a nawet pogłębić problem.
Zanim więc podejmiesz działania, postaraj się ze mną zrozumieć istotę tego zjawiska, czyli:
1. Schemat działania emocji,
2. Działanie mózgu.

Schemat działania emocji już znasz (wyzwolenie, narastanie, ekspresja, rozładowanie). O działaniu mózgu przeczytasz tutaj: Tryb reaktywny - jak to działa? (bardzo polecam). Pokrótce przypomnę Ci o co chodzi:

Mózg (na obrazku schemat psiego mózgu) posiada starsze i nowsze struktury. Starsze są osadzone głębiej, a nowsze bardziej na zewnątrz, tak jak ewolucyjnie mózg się rozrastał - trochę podobnie do rafy koralowej, gdzie młode korale wyrastają na starych.


W kolejności "wieku ewolucyjnego" mamy tu:
1. Pień mózgu
2. Móżdżek
3. Układ limbiczny
4. Kora mózgowa.
(za co odpowiada każda z tych struktur, opisałam w poście Tryb reaktywny - jak to działa?) Oczywiście to bardzo duże uproszczenie, ale wystarczy żeby zrozumieć lęk separacyjny.

Starsze (głębsze) struktury, bliżej rdzenia, zawsze mają priorytet przed młodszymi. Jeśli odbywa się w nich intensywne przetwarzanie, mogą wywłaszczyć inne, młodsze struktury (czyli przejąć na własność całą moc i nic już nie zostaje dla struktur młodszych).  W szczególnym przypadku kiedy emocje, przetwarzane przez układ limbiczny, są bardzo wysokie, kora mózgowa zastaje "odcięta". To dlatego szef potrafi tak Cię wkurzyć, że przestajesz myśleć. Twoje kora mózgowa włączy się dopiero jak opadną emocje. A kiedy nie działa, nie korzystasz z logicznego myślenia, ani z żadnych umiejętności wyuczonych. I Twój pies ma tak samo. Więc teraz zastanówmy się jak działa u niego LĘK SEPARACYJNY. Zacznijmy od emocji.

Co czuje pies w Twojej obecności:
1. MIŁOŚĆ (+)
2. RADOŚĆ (+)
Wiemy już, że pies dąży do podtrzymania kontaktu z bodźcem, który wyzwala pozytywne emocje. A więc Twój pies chce być ciągle przy Tobie. Nie chce się rozstawać. Nawet na chwilkę. Tak to działa i tak jest opisane w definicji PWN!

A co czuje pies kiedy wychodzisz?
1.  OCZEKIWANIE (-)
oraz opcjonalnie:
2.  STRACH (-)
3. ZŁOŚĆ (-)
Z definicji emocji wiemy, że pies będzie dążył do odsunięcia emocji ze znakiem ujemnym. A więc zrobi wszystko, żebyś nie wyszedł. Albo, żeby wydostać się z zamknięcia i iść z Tobą. Już teraz wiesz, skąd te pogryzione drzwi, wycie, błagalny wzrok żebyś go nie zostawiał? To wszystko wynika z definicji emocji: chcemy wydłużyć ekspozycję na bodziec który ma znak "+" i uniknąć ekspozycji na bodziec który ma znak "-". Gdyby nie ten prosty i genialny mechanizm życie na Ziemi by nie przetrwało. To on chroni nas przed wystawianiem się na groźne dla nas sytuacje oraz sprzyja przebywaniu w sytuacjach dla nas dobrych. Jest regulowany przez układ limbiczny, a więc działa u wszystkich którzy go posiadają. Nawet u delfinów i myszy, nie wspominając o psach i człowieku.

No dobrze, ale Ty musisz chodzić do pracy. Więc wychodzisz. I co wtedy? Wtedy uruchamia się schemat działania emocji:
Emocją jest OCZEKIWANIE, a być może również STRACH, a nawet i ZŁOŚĆ. Może minąć. Pies może się uspokoić i iść spać. Ale ze schematu wiemy, że nie zawsze tak jest. Istnieje druga ścieżka, która działa szczególnie w przypadku większych i negatywnych emocji. Na przykład właśnie w przypadku połączenie oczekiwania i lęku (i złości) - czyli w LĘKU SEPARACYJNYM.

I jest jak w tym przykładzie z szefem: siedzisz a emocje nie maleją, tylko rosną i się w Tobie gotuje. Tak samo u psa. Zostaje sam i bardzo chce poczuć się lepiej, ale emocje nie maleją. Mijają dwie minuty, trzy, a on czuje się coraz gorzej. Przypomnę fragment definicji:
Emocja „dąży” do szybkiego rozładowania w reakcjach ekspresyjnych oraz impulsywnych czynnościach; zablokowanie reakcji rozładowujących emocje prowadzi do jej przekształcenia się w napięcie emocjonalne (np. nastrój agresywny, niepokój, przygnębienie).
Pies więc czuje narastające emocje. A sposobem na ich rozładowanie jest zachowanie dynamiczne, ekspresyjne i impulsywne. Na przykład rozprucie kanapy, podarcie kocyka, wyrwanie futryny w drzwiach wejściowych czy masakra pilota od telewizora, albo ładowarki od komórki. Czasem do tego dochodzi siku albo kupa. Pamiętasz jak bawiłeś się w chowanego jako malec? Zawsze kiedy się ukryłeś chciało Ci się siku, a czasem kupę. Tak na zwieracze działa emocja oczekiwania. To również mechanizm ewolucyjny - młode zwierząt załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne oczekując na matkę, która odeszła/odleciała w poszukiwaniu kolejnej porcji pożywienia. Jeśli kiedykolwiek obserwowałeś pisklęta w gnieździe, to widziałeś to na własne oczy. Im mniejsze dziecko tym wyraźniej odczuwa związek oczekiwania z pracą zwieraczy i tym mniej nad tym panuje. Pamiętam, jak ciężko było się bawić w chowanego z moją młodszą siostrą. Bo zawsze kiedy padał okrzyk "szukam" ta szeptała mi do ucha "siku mi się chce". I wyłaziła zdradzając naszą kryjówkę.
A pies ma rozwój emocjonalny na poziomie ośmiomiesięcznego dziecka. I, zwłaszcza jak jest młody, nie ma dość samokontroli, żeby zapanować nad pęcherzem kiedy w grę wchodzi OCZEKIWANIE.

A więc mamy już rozwaloną kanapę, obgryzione drzwi i wielką, śmierdzącą kałużę (czasem z "twardą wkładką) na środku pokoju. Co teraz robi Twój pies? Zgodnie z definicją, teraz czuje się lepiej. Emocje zostały rozładowane. Pies jest jak przebita dętka, zmęczony i zdziwiony tym co się działo. Możliwe nawet że nie wszystko kojarzy, jeśli emocje były bardzo wielkie. Ale w końcu czuje ulgę. I jest tak, jak z Tobą kiedy coś Cię długo boli i w końcu przestaje (np. brzuch w czasie miesiączki - sorki Panowie, ale nie mam dla Was adekwatnego przykładu). Czujesz wtedy ulgę, błogość, spokój i zmęczenie. I masz ochotę na drzemkę. I Twój pies tak samo. Po rozładowaniu emocji czuje ulgę i zmęczenie. I idzie spać.

A potem, kilka godzin później Ty wracasz. I widzisz ten armagedon. Nie krzycz. On kompletnie nie zrozumie. Może nawet będzie wiedział, co Cię zdenerwowało, ale nie zrozumie co on ma z tym wspólnego. A już na pewno nie pojmie czemu to jego wina. Przecież nic nie mógł poradzić kiedy to się działo. Udomowiliśmy psy. Sprawiliśmy, że kochają nas bardziej niż siebie. Dlatego nie radzą sobie z rozłąką. To nie ich wina, tylko nasza. Za tę wielką miłość, która demoluje mieszkanie powinniśmy być im wdzięczni. Kochać powinniśmy. Utulić. Ucałować. Powiedzieć, że i my tęskniliśmy. Bo psia miłość jest wprost proporcjonalna do poziomu dewastacji.


JAK SOBIE RADZIĆ Z LĘKIEM SEPARACYJNYM?

No dobrze, ale czy w takim razie można sobie z tym jakoś poradzić? Czy już zawsze będę sprzątać siki i kupy i co tydzień kupować wersalkę? Skoro wywołuje go bardzo stary mechanizm ewolucyjny, to czy jesteśmy wobec niego bezradni?
Nie, nie jesteśmy. Jest wiele sposobów, ale ponieważ każdy pies jest inny, to na każdego zadziała coś innego. Sposoby na lęk separacyjny można podzielić na dwie grupy:
1. Sposoby wykorzystujące narzędzia, w tym metody awersyjne.
2. Sposoby wykorzystujące naturalne mechanizmy ewolucyjne.

Nie jestem wielką fanką pierwszej grupy. Znajdziecie tam metody awersyjne, takie jak wykorzystywanie obroży elektrycznej, karanie czy metoda "zanurzenia" (napiszę o niej innym razem. Wykorzystywał ją Cezar Milan i jest bardzo niebezpieczna), oraz inne, np. wygrodzenia i zamknięcia, w tym w kennelu. Są ludzie którzy z powodzeniem je stosują, ale ja do nich nie należę. W moim Domu Tymczasowym było wiele psów. Przychodziły z traumami i dużym bagażem złych doświadczeń. Lęk separacyjny był zawsze naturalnym etapem resocjalizacji. Kiedy przekonywały się, że człowiek nie tylko bije i przypala papierosami, ale też kocha, głaszcze, przytula i się śmieje, one również zaczynały ufać i kochać. I częścią tego "zakochiwania się " w człowieku był właśnie lęk separacyjny. W naszym domu ta faza nigdy nie trwała długo. W redukcji lęku separacyjnego wykorzystywaliśmy tylko naturalne mechanizmy ewolucyjne (punkt dwa), bo zastosowanie metod z pierwszej grupy mogłoby się wiązać z kolejną traumą. Zwykle po kilku tygodniach lęk separacyjny mijał. A wtedy.... wtedy my zaczynaliśmy go mieć, bo pies był gotowy do adopcji. Jeśli chcesz o tym przeczytać jak zwykle zapraszam do moich książek z serii Psy z piekła rodem.

A oto lista sposobów, które wykorzystują mechanizmy ewolucyjne, pozwalając psu się wyciszyć i opanować emocje:
1. Bezpieczne miejsce  - może to być okryta kocem klatka kennelowa, pod warunkiem, że nie jest zamykana ani stosowana w żadnym innym celu (np. oddzielenia psów agresywnych), ale może to być miejsce pod stołem, tapczanem, szafką, okryte od góry i po bokach posłanie. Generalnie ciasne, ciemne, ciche i miękkie miejsce, gdzie pies czuje się bezpiecznie jak w norze matki. Zapoznaj psa z tym miejscem i wprowadź generalną zasadę obowiązującą wszystkich, że pies w tym miejscu nigdy nie jest niepokojony. Kiedy będzie się chciał wyciszyć, uspokoić i odizolować sam je wybierze. Mój Balto, podobnie jak inne młode psy, które u nas mieszkały, widząc, że wychodzę, zamiast się żegnać wchodzi pod ławę, która pełni u nas rolę psiej nory czyli "bezpiecznego miejsca" bo jest niska, solidna i zabudowana po bokach.
2. Lizanie - każdego ssaka uspokaja ssanie. Tak to działa. Kojarzy się z bliskością matki, miłością i bezpieczeństwem. Psy z wiekiem tracą umiejętność ssania. Zanika razem ze zmianą zębów. Zastępuje je odruch lizania, który przez resztę życia psa pełni taką samą funkcję jak ssanie w wieku niemowlęcym. Lizanie wycisza, uspokaja, daje poczucie bezpieczeństwa i błogości.  Dlatego wywołanie tej czynności jest takie pomocne w pracy z lękiem separacyjnym. Idealny do tego jest Kong. Wypełnia się go pasztetem, rosołkiem itp, zamraża, a przed wyjściem daje psu. Żeby dostać się do środka pies liże zamrożoną zawartość. To go wycisza i uspokaja, a w mózgu wydziela się hormon oksytocyny, odpowiedzialny za poczucie bliskości i bezpieczeństwa. I tym samym lęk separacyjny się rozładowuje.
3. Żucie - jest nawiązaniem do fazy spełniającej instynktu pobierania pokarmu (możesz przeczytać o tym więcej w poście Instynkt - czy to się da wyłączyć? Polecam, bo obok trybu reaktywnego jest to jeden z najważniejszych i najbardziej "poczytnych" postów na blogu) i jako takie daje psu przyjemność i błogość, poprze uwolnienie odpowiedniej dawki hormonów szczęścia, tych samych które uwalniają się podczas jedzenia. Tak więc żucie będzie bardzo ważnym sprzymierzeńcem w pracy z lękiem separacyjnym. Wprowadź naturalne gryzaki, uszy wołowe, wieprzowe, królicze, paski ścięgien, słowem wszystko co można żuć, a nie da się tym zakrztusić.
4. Odpowiednie dźwięki - jeśli w czasie kiedy jesteś w domu gra telewizor, włącz go również jak wychodzisz. Jeśli słuchasz Podcastów lub Spotifaya - ułóż psu playlistę Twoich ulubionych kawałków na czas Twojej nieobecności. Cisza bowiem może być niepokojąca. Jeśli masz ogród, to wiesz kiedy milkną w nim wszystkie ptaki. Nie, wcale nie przed nocą. Wieczorem śpiewają jak szalone, a i w nocy pełno jest ich treli (zwłaszcza teraz, kiedy słowiki wchodzą w fazę godów). W ogrodzie robi się całkiem cicho tuż przed burzą, kiedy niebo nagle się ściemnia. Wtedy owady i ptaki nieruchomieją ze zgrozy. Cicho się robi również wówczas, kiedy słychać wołanie krogulca, jastrzębia czy innego ptasiego drapieżnika. Inne ptaki wtedy milkną, żeby nie zdradzić swojego położenia. I robi się nieprzyjemnie, nawet dla mnie. A ta cisza trwa czasem całkiem długo. W domu pełnym dźwięków pies czuje się bezpiecznie, bo wszystko dzieje się w normalny sposób. A kiedy wychodzisz i nastaje cisza - budzi się niepokój. Reakcja lękowa na nagłą ciszę, podobnie jak reakcja na nagły dźwięk, jest ewolucyjnym mechanizmem, który pozwala przetrwać. Więc w walce z lękiem cisza nie jest sprzymierzeńcem. Idealne by były przyciszone dźwięki tła - z normalnego funkcjonowania domu. Jeśli nie masz innego pomysłu - nagraj swój dom wtedy kiedy w nim jesteś, a potem puszczaj psu to nagranie, kiedy wychodzisz.
5. Stopniowe przyzwyczajanie do samotności - to nie jest takie proste. Ale jeśli masz taką możliwość to z niej skorzystaj, bo to naprawdę działa. Powoli, stopniowo przyzwyczajaj psa do samotności, pokazując, że zawsze wracasz. Na początku wyjdź na kilka minut, stań za drzwiami i wejdź zanim pies zorientuje się co się stało. Powtarzaj to po kilka razy dziennie. Po 2-3 dniach i po jakiś 50 wyjściach zacznij zmniejszać częstotliwość wyjść, wydłużając okres nieobecności o dosłownie parę minut za każdym razem. Nie chcę tu być bardzo specyficzna. U jednego psa trzeba zacząć od 2 minut, a u innego od pół godziny. To bardzo zależy od psa i od tego jak szybko potrafią w nim narastać emocje. Staraj się wracać zanim pies "oszaleje". I tak dotąd, aż Twoje wyjście przestanie go obchodzić. Jeśli zaczyna serenady natychmiast po zamknięciu drzwi, możesz poprosić go o ciszę przez drzwi. Wtedy on zrozumie, że choć Cię nie widać, wcale nie jesteś daleko. To też pomaga.
6. Zmęczenie fizyczne - wysiłek fizyczny zwykle łączy się z wzmożoną produkcją endorfin - hormonów szczęścia. A kiedy się jest szczęśliwym trudno równocześnie być nieszczęśliwym. Dlatego intensywny wspólny spacer, czy nawet jogging przed pozostawiem psa samego w domu jest idealnym sprzymierzeńcem w walce z lękiem separacyjnym. Tak, wiem, wtedy trzeba wcześniej wstać... No cóż. Nie obiecywałam łatwych rozwiązań.
7. Zaufanie - to trudna sprawa. Pisałam o tym już przy przywołaniu. Silna więź z psem, oparta na zaufaniu, sprawia, że pies wierzy, że Twoje decyzje są słuszne. Ufa im i się im nie sprzeciwia. Więc jeśli postanawiasz, że Ty wychodzisz a pies zostaje, to on nie będzie się niepokoił. Będzie ufał, że tak właśnie jest najlepiej, skoro tak zdecydowałeś. Pamiętaj jednak, że do zbudowania takiej więzi potrzebny jest czas, koniecznie ten wspólnie spędzony. I dojrzałość psa. Młody pies, zwłaszcza w okresie "nastoletniego buntu" niekoniecznie będzie gotowy na taką relację.
8. Budowanie pewności siebie u psa - lęk separacyjny, jest wynikiem działania przynajmniej dwóch  emocji: oczekiwania i lęku (a często również złości). A więc wszystkie działania zwiększające pewność siebie psa wspierają Cię w walce z lękiem separacyjnym, tak jak wspierają w walce z innymi lękami. Sama bardzo lubię pracę z psami lękowymi (takie w większości trafiały do naszego Domu Tymczasowego), bo uwielbiam budowanie pewności siebie zwierzaka (i dziecka - moja córka jest mega pewna siebie, a jak za tym u niej przepadam). Poświęcę temu kiedyś osobny post, ale dziś powiem tylko, że krzyczenie na psa OSŁABIA jego pewność siebie, a więc zamiast walczyć z zachowaniami lękowymi, jeszcze je pogłębia. Jeśli więc wracasz do domu i zastajesz tam armagedon - dobrze się zastanów zanim nawrzeszczysz na winowajcę!

Jak widzisz jest sporo sposobów na pracę z lękiem separacyjnym. Jedna są łatwiejsze inne trudniejsze, jedna wymagają czasu inne środków finansowych. Działają w różny sposób, zależny od tego jaki jest pies. A może Ty znasz jeszcze jakieś? Podziel się nimi w konemtarzach pod postem. Inni będą Ci za to wdzięczni.

Historię o najbardziej lękowym psie, jakiego widziałam, opisałam w książce "Psy z piekła rodem, odwiedziny w raju". Ta historia chwyciła za serca tysiące czytelników. Dreptuś stała się więcej niż tylko bardzo skrzywdzonym zwierzakiem. Stała się symbolem złego psiego losu. Ale i symbolem siły z jaką pies potrafi odbudować życie ze zgliszcz. I symbolem psiej wiary w człowieka. A mi wciąż szklą się oczy jak o niej myślę. A myślę często. Mój maleńki Dreptusiu, ten post dedykuję tobie.


https://www.psyzpieklarodem.pl/


Komentarze

  1. Witam Pani Joanno,
    to wszystko BARDZO cenne dla mnie, co Pani pisze o psach lękowych. Czekam na każdy post i doceniam, że dzieli się Pani doświadczeniem z takimi szarakami. Jakie to pomocne! Choć mój pies nie jest północniakiem, tylko kundelkiem.
    Będę bardzo wdzięczna za wszystko o pracy z pieskiem lękowym.
    A ma coś Pani o pracy właściciela lękowego z psem lekowym...? U nas kłopot jest taki, że absolutnie nie jestem, jak to Pani w książkach nazywa, alfą - spokojną jak mistrz zen. Zupełnie nie - w sytuacji trudnej ja się boję, serce mi wali, tętno miliard. Mój pies też. I takie z nas dwie pierdoły, co się boją - np.innych psów, a szczególnie tych dużych, a najbardziej tych wyskakujących z lasu grupowo... Mamy za sobą takie różne sytuacje podbramkowe, długo by opowiadać, nieważne, a po każdej takiej akcji - dwa kroki w tył i znów praca nad pewnością siebie, odczarowaniem "tego złego świata".
    Życie tak się ułożyło, że takie dwie pierdoły się odnalazły. Zabrałam go ze schroniska, miał wtedy 10 lat i nikt go nie chciał. Za stary ponoć na adopcję. Żenada takie gadanie. Moja córka powiedziała, że on ma takie oczy, że ona go już kocha. Mądre dziecko (a miała tylko 6 lat). Pies jest ze mną od 1,5 roku. Małe dzieci plus starszy pies to połączenie petarda, bajka, polecam bardzo wszystkim rodzinom!
    Stan zdrowia, różne zachowania oraz blizny na ciele i duszy odkrywają wiele z przeszłości naszego dziadka. Gdy czytałam Pani książki, o "motylkowej duszy" - to właśnie to, dokładnie. Robię ile mogę, aby budować w nim pewność siebie. Mamy małe sukcesy. Nauczyłam się bardzo dużo o mowie ciała psa, o sygnałach jakie wysyła. Nadal się uczę, dlatego będę bardzo wdzięczna za każdy artykuł. Piszę pod tym artykułem, bo właśnie pkt 8 nas szczególnie dotyczy...
    Serdecznie pozdrawiam. Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest napisane, że tylko pewni siebie ludzie mogą z sukcesem wychowywać psy :-) W sumie nie znam nikogo kto w obliczu trudnej sytuacji zachowałby się jak mistrz Zen. A nawet sam mistrz miałby kłopot z tętnem, jakby na niego wyskoczyła banda psów bez smyczy i właściciela. Ja też się dygam w takich chwilach. Będą 2 posty o tym czy można spokojnie minąć psa, będzie też o budowaniu pewności siebie i o tym co jest agresją, a co nie jest (to jest przydatne jak się mija inne psy). Z szybkich ćwiczeń mogę polecić zabawy w "zwyciężyłeś" - działa u psa i u dziecka. Chodzi o to żeby pies lękowy (ewentualnie niepewne siebie dziecko) "wygrywał" w każdej zabawie - jak szarpiecie szarpak to on ma go wyszarpać. Jak bawicie się w uciekam-gonię, to on ma dogonić Panią, za to Pani nigdy nie ma dogonić jego. Jeśli znajdzie Pani rozprutego misia na pogryzionym dywaniku, to trzeba wpaść w zachwyt że tak pięknie wszystko zostało zabite. Nie chwalimy tylko tego co jest absolutnie nie do zniesienia - np sików czy kupy w domu. To ignorujemy. Poza tym pies powinien być nagradzany za każdy przejaw inicjatywy. Jeśli sam przyszedł po głaski - dostaje pochwałę i masę głasków, jeśli podszedł do miski, dostaję tam zaraz jakiś kąsek. Musi wiedzieć, że pasywność się nie opłaca, a aktywność, nawet ta za którą kiedyś dostawał burę (a nie wiemy za co dostawał, chociaż blizny mogą świadczyć, że za wszystko), jest nagradzana i budzi Pani zachwyt. Warto głaskać psa pod brodą zamiast po głowie. To powoduje uniesienie głowy, a to wzmaga pewność siebie. Zresztą dla Pani jest identyczne ćwiczenie i zobaczy Pani jak to działa na sobie: kiedy razem wychodzicie proszę trzymać się prosto, podbródek podnieść do góry, rękę ze smyczą opuścić luźno, oddychać głęboko i powoli, iść krokiem pewnym, mocno wbijając pięty w podłoże, jak w spokojnym, niezbyt szybkim, lekkim marszu. Zobaczy Pani co się stanie! A dla Pani psa ten spacer też będzie przełomowy! Moja autorska technika nazywa się "Królowa Kleopatra". Wychodząc udaję, że jestem Królową Kleopatrą. Unoszę podbródek i spoglądam na swoje włości lekko z góry. Królowa się nie spieszy, Królowa się nie boi. Od Królowej się nie ucieka, na Królową się nie szczeka ani nie napada, za Królową się podąża z zachwytem. Pewność siebie Królowej ochroni każdego psa który jest obok, więc pies się może odprężyć i cieszyć spacerem. Ta technika zresztą równie dobrze działa na psy lękowe jak i pewne siebie. Spuszczam moje psy ze smyczy, wszystkie przychodzą na wołanie. Zawsze przychodziły, choć są bardzo uparte i pewne siebie, ale to właśnie technika "Królowej Kleopatry" to sprawiła. Raptor jak mnie widział w trybie "Królowej" to bał się oddalić na więcej niż 10 metrów, bo przecież Królowa ma wolną wolę i jak będzie się chciała schować czy odejść to odejdzie i pies jej nie zatrzyma. Technika Królowej pomaga też minąć bez bójki psa o niepewnych zamiarach. No bo kto będzie miał czelność napaść na Królową z orszakiem dworzan w (postaci psów), która ewidentnie jest na swoim terenie? Nie mówię że to jest łatwe - czasem bywam bardzo zmęczona byciem Królową i marzę o tym, żeby się zgarbić. Pozwalam sobie na to w miejscach gdzie jest całkowicie bezpiecznie. Nawet Królowa przecież czasem ma wolne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że znalazła Pani czas, aby mi odpisać. Pozwolę sobie napisać jeszcze troszkę, bo mnie ośmieliła Pani odpowiedź, że nigdzie nie jest napisane, że wychowanie psów jest tylko dla pewnych siebie:) Dzięki za te słowa. Ja nie mam problemu z pewnością siebie generalnie. Ja mam problem, po tych naszych doświadczeniach, gdy trafiamy na osiedlu na inne psy... Zauważyłam nawet ostatnio, że gdy idę BEZ PSA to omijam napotkane psy po łuku, przechodzę na drugą stronę. Nawyk! Tak się porobiło.
      A Królową Kleopatrę poćwiczę:)
      Mój pies to starszy kundelek. Myślę, że chcąc opisać moją z nim relację, najbardziej pasuje słowo szacunek. Przy dzieciach czasem się otwiera - gdy się wydurniamy, to dołącza, wtedy cały merda i się uśmiecha. Wyłącznie wtedy. Ale od razu gdy skupię się na nim bardziej, to wywala brzuch i zastyga. I koniec zabawy. Taki wrażliwy gość. Mój kochany. Więc i ja go szanuję. Pozwalam mu być takim, jaki jest, zachęcam ale nie naciskam. Zwykle sobie leży, cieszy go, że jesteśmy razem i to mu wystarcza. Zabieram go na spacer w porach, gdy jest pusto i unikamy spotkań z psami. Wtedy pies jest zrelaksowany i kopie dołki, węszy. Słucha się, ale nie chce się bawić, woli penetrować otoczenie. Ta mina gdy wypłoszy bażanta, to jest to o czym Pani pisała - wtedy mój pies czuje, że jest gość! Ja cieszę się, gdy widzę rozmerdany ogon w wysokiej trawie. Bo gdy wchodzimy na osiedle pies idzie zawsze z przodu i zawsze czujny, na maksa czujny. Gdy pojawia się piesek w polu widzenia, to od razu mamy napięcie każdego mięśnia i zastyga, gapi się, świat znika- czujność na tysiąc procent. Teraz, po miesiącach wprawy, umiem dostrzec pierwsze sygnały i wołam go wesoło, daję smaczki i unikamy, schodząc gdzieś bardziej na bok. Ale jeśli się nie uda, to jest zawsze skok na smyczy, kłapanie zębami i darcie się "odwal się, nie podchodź do nas". I wygląda jak z tego zdjęcia w temacie o czujności, po którym pisała Pani, że na miejscu właściciela by się ewakuowała. Ano właśnie... Taki jest mój pies. Będę wdzięczna za każdy wpis o radzeniu sobie z otoczeniem u piesków lękowych:) Za każdy inny też oczywiście. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. 47 year-old Developer II Cale Brumhead, hailing from Guelph enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Driving. Took a trip to My Son Sanctuary and drives a Alfa Romeo 6C 1750 Supercharged Gran Sport Spider. ma dobry punkt

    OdpowiedzUsuń
  4. 32 years old Executive Secretary Janaye Longmuir, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like "Outlaw Josey Wales, The" and Tai chi. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Gurney Eagle Mk1. sposob na tych gosci

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Hej! Dzięki że zdecydowałeś się skomentować ten post. Proszę nie używaj wulgaryzmów ani mowy nienawiści. Każdy komentarz jest przeglądany pod tym kątem przez moderatora, zanim stanie się widoczny. Pozdrowienia!